„Wenecki szkicownik” - Rhys Bowen.

Drogi Czytelniku...

Kłopoty? Znajdą się.
Emocje? Pewnie.

Sztuka? Obecna.
Wino? Jasne.
Nadzieje? Tak.
Tajemnice z przeszłości? Pewnie.
Wenecja? Oczywiście.
Skoki w czasie? Będą.

Trudne decyzje? Tak.
Wyjazd? Tak, i to nie jeden.
Pożądanie? Obecne.
Wojna? Cóż...

Między innymi właśnie to znajdziemy w książce Rhys Bowen pod tytułem „Wenecki szkicownik”.
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Miło było przenieść się do świata Caroline, Josha, Teddy'ego, Luki, Angelo, Henry'ego, Imeldy, Juliet, Leonardo, Hortensji, Franceski i innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są bardzo dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący. Czy kogoś polubiłam? Tak, tylko Caroline. To silna kobieta, która ostatecznie zawalczyła o siebie i swoje szczęście.
Nie mogę tego niestety powiedzieć o Juliet, Leo czy Joshu (o nim szczególnie). Nie trawiłam ich od samego początku do samego końca. Nie zdradzę jednak dlaczego. Powiem tylko, że miałam ochotę ich... Dobra, już milczę.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie do końca prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. W tym przypadku jednak nie musiało tak być. Akcja rozkręca się dość szybko. Później wcale nie jest spokojniej. Autorka serwuje nam emocje dużymi porcjami. Troszkę brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji, lecz nie wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.


Po trzecie, styl. Książka napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwia i bardzo uprzyjemnia czytanie. Leci za to oczywiście plusik.

Po czwarte, ważne tematy. Tak, są tu poruszane. Mam tu na myśli między innymi życie i radzenie sobie w czasie wojny. Daję za to plusa.


Po piąte, Wenecja i wojna w tle. Powiem jedno, aż zapragnęłam spakować torbę, wyruszyć tam choćby dziś i zwiedzić te wszystkie miejsca, które 'pokazała' nam autorka. Jeśli chodzi o wojnę, cóż... autorka pokazała nam niektóre jej konsekwencje jakby to działo się tu i teraz... Nie może być inaczej, przyznaję za to oczywiście plusa.


Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że czasami sytuacja skłania (w tym przypadku sytuacja rodzinna i wojna) nas do zrobienia rzeczy, których normalnie nigdy byśmy nie zrobili...


Książka niestety nie zawsze praktycznie czyta się sama. Historia wciąga, lecz nie sprawia, że chce się być częścią życia (momentami niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do końca. 


Autorce dziękuję za tę przygodę. :)

Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU AKURAT. :)


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.