Posty

Wyświetlanie postów z czerwca 4, 2017

„Na krawędzi nigdy” - J.A. Redmerski.

Obraz
Drogi Czytelniku... Znasz mit o Orfeuszu i Eurydyce? Nie? Orfeusz był królem Tracji. Jego żoną była piękna Eurydyka, nimfa drzewna. Jej uroda sprawiała, że ten kto ją ujrzał musiał ją pokochać. I tak właśnie stało się z Aristajosem. Nie wiedział on jednak, że jest żoną Orfeusza. Zaczął ją gonić. Kiedy Eurydyka przed nim uciekała, ukąsiła ją żmija. Nimfa zmarła. Po śmierci żony Orfeusz przestał grać i śpiewać (bardzo to do tej pory lubił i dobrze mu to wychodziło, nawet bardzo dobrze). Chodził i wołał imię Eurydyki. Pewnego dnia wziął lutnię i poszedł do królestwa podziemi rządzonego przez Hadesa. Tam zasłuchany w jego muzykę Charon przewiózł go za darmo na drugi brzeg Styksu, dźwięki instrumentu złagodziły nawet naturę Cerbera. Gdy Orfeusz stanął przed władcą podziemni, nie przestał grać. Układające się w żałosną pieśń dźwięki sprawiły, że nawet okrutne boginie Erynie płakały, a Hades oddał mu Eurydykę. Miał jednak warunek. Mężczyzna nie mógł się odwrócić i spojrzeć na ukochaną żo