„Wakacje w Port Moody” - Ewelina Nawara, Małgorzata Falkowska.

Drogi Czytelniku...

Na wstępie chcę zaznaczyć, iż jest to książka skierowana raczej do pełnoletnich miłośników literatury, ponieważ zawiera sceny erotyczne (nie za dużo, ale jednak...).

Wakacyjny (i nie koniecznie upalny) czas w tle? Jasne.
Fascynacja? Tak.
Pensjonariuszka? Będzie.
Strażak? Tak.
Zmiany? Pewnie.
Przypadkowe spotkanie? Tak.

Problemy? Znajdą się.
Złamane serce? Oczywiście.
Zdrada? Niestety...
Próba zapomnienia? Będzie.
Pożądanie? Jasne.
Tęsknota? Obecna.
Romans? Tak.
Nadzieja? Oczywiście.
Emocje? Jasne.
Tajemnice? Będą.

Między innymi właśnie to serwują nam Ewelina Nawara i Małgorzata Falkowska w swojej najnowszej książce pod tytułem „Wakacje w Port Moody”. 
Jaki osiągnęły efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, standardowo odsyłam do lektury, książki oczywiście.
  Jest to drugi tom przygód mieszkańców Port Moody.


Wspaniale było po raz drugi przenieść się do świata Caroline, Huntera, Abigail, Logana, Isaaca, Zoe, Madison, Josha, Emmy, Lily, Billy'ego, Felixa, Cade'a, Jacksona, Denisa, Rona, Lenny'ego, Jules, Nory, Jamesa, malutkiego Theo, psiaka Cookiego i
 innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Ponownie są dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący.
Muszę przyznać, że niemal od razu polubiłam Caroline i Madison. Nadal lubię Huntera, Abigail, Logana, Billego i Emmę. Takimi ciepłymi i uczynnymi ludźmi mogłabym się otaczać.
Jeżeli chodzi o innych, prawie każdy ma coś na sumieniu (zwłaszcza niektórzy, ale nie rozwinę)...
Dobra, więcej już nic nie zdradzę.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że nie jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie, chociaż akcja rozkręca się dość szybko. Autorki serwują nam emocje dużymi porcjami, zwłaszcza w pewnych momentach (tak, dobrze myślicie, nie zdradzę w jakich). Troszkę brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji, lecz nie wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.


Po trzecie, emocje. Nie zabraknie ich tu (jak wspomniałam wyżej zwłaszcza w pewnych momentach), gwarantuję. Daję za to oczywiście plusika.


Po czwarte, styl. Książka, tak jak jej poprzedniczka, napisana jest lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko (zbyt szybko) i łatwo. Przyznaję za to plusa.

Po piąte, układ. Historię tę poznajemy z perspektywy dwóch osób - jej (Caroline) i jego (Huntera). Autorki przyzwyczaiły nas już do tego typu narracji, nie wyobrażam sobie już tutaj innej. Daję za to następnego plusika.


Po szóste, wakacje. Niestety nie do końca czułam tu tę letnią i wakacyjną atmosferę. Leci za to mały minusik.


Powieść jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że próba zapomnienia (nie ważne czy o kimś czy o czymś) i naprawy (nawet samego siebie) może mieć naprawdę niespodziewane konsekwencje.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia (chociaż zakręconego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniej litery, przynajmniej w tym tomie.

Autorkom bardzo dziękuję za kolejną przygodę, poprawiła mi humor.
Czekałam na tę powieść (chociaż do tej pory nie zdawałam sobie sprawy). Hunter zasłużył na własną przygodę.
Nie mam wprawdzie pomysłu kto miałby grać pierwsze skrzypce, lecz chętnie wróciłabym jeszcze raz do Port Moody.:)

Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU AKURAT. :)

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.