„Była sobie miłość” - Katarzyna Michalak.

Drogi Czytelniku...

Zapraszam na ostatnią już w tym roku recenzję pozycji o tematyce świąt Bożego Narodzenia.


Na wstępie chcę zaznaczyć, że znajdziecie tu sceny erotyczne (naprawdę nieliczne, lecz...), więc ta powieść skierowana jest raczej do pełnoletnich miłośników literatury.


Wzajemna pomoc? Oczywiście.
Nagły wyjazd? Tak.
Odwaga, siła? Jasne, i są bardzo ważne.
Determinacja? Będzie.
Pewna niezwykła podróż? Jasne.
Strach? Obecny.

Problemy? Niestety.

Samotność? Uhum...
Święta Bożego Narodzenia? Obecne
.
Trudne relacje rodzinne? Będą.
Strata? Cóż...
Ciągła walka? Niestety.
Pewien wypadek? Tak.
Naprawdę trudne decyzje? Jasne.

Między innymi właśnie to znajdziemy w książce Katarzyny Michalak pod tytułem „Była sobie miłość”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Wspaniale było przenieść się do świata małego psiaka Binga, kociaka Mikado, Uli, jej męża Michała, rodziców Uli - Beaty oraz Tadeusza, rodziców Michała - Andrzeja oraz Zuzanny, ciotki Uli - Nadii, babci Uli - Malwiny, brata Uli - Tomka, jego żony Bronisławy, dzieci Tomka i Broni - Marylki, Małgosi oraz Marysi, sąsiadki Uli - Moniki, Łucji, Dominika, Poli, Pawła, Charlesa, Johna, Szymona, Stefanii, Stanisława, Dobromira, Piotrka, Mateusza, Glorii, Blanki, Jana, Karola, Olgi, Marcina, Lidii, Zbyszka, Judyty, małego Kubusia, Stanisława, Asi, Jacka, Anny, Matyldy i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze,
bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący.
Czy kogoś polubiłam? Tak, Ulę, Michała, rodzinę Uli (poza ciotką) i oczywiście Bingusia
.
Niestety nie mogę tego powiedzieć przykładowo o Nadii czy Judycie. Oni mnie cały czas denerwowali (dobra, to wręcz niedopowiedzenie), ja wiele rozumiem, ale...
Dobra, już milczę, nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się dość szybko. Nie zmienia się to do samego końca. Autorka serwuje nam emocje naprawdę sporymi porcjami. Trochę brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji (nie o nie tu jednak chodzi), lecz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Binguś i Ula z Michałem, już nie.


Po trzecie, styl. Książka, tak jak inne powieści autorki, napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego, to uprzyjemnia czytanie. Daję za to plusika.

Po czwarte, układ. Historię poznajemy tak naprawdę na dwóch płaszczyznach. Pierwsza to perypetie Uli a druga to przygody Bingusia po pewnym wydarzeniu (oczywiście nie zdradzę jakim). Bardzo mi się to podobało. Autorka fajnie to wszystko poprowadziła. Leci za to następny plusik. Oczywiście przez wszystkie strony kibicowałam Bingusiowi i Uli.

Po piąte, święta Bożego Narodzenia. Naprawdę czuć tu ich klimat i magię. Dziękuję autorce za to.

Po szóste, zakończenie. Cóż, powiem jedno, cieszę się, że jest właśnie takie. inne by tu zdecydowanie nie pasowało.


Powieść zdecydowanie jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że determinacja jest naprawdę potężnym narzędziem w dążeniu do danego celu i spełnieniu marzeń, jednak i ona ma swoją cenę, często wysoką.

Książka praktycznie czyta się sama. Historia bardzo wciągnęła, sprawiła, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do końca. Bardzo mnie to cieszyło, ponieważ początkowo byłam sceptycznie nastawiona do twórczości autorki. Nie żałuję, że dałam jej jeszcze tę kolejną szansę.

Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę.
Była to jak do tej pory moja ulubiona powieść autorki.


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU ZNAK JEDNYMSŁOWEM. :)


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.