„Geriatryczne Biuro Śledcze" - Iwona Banach.

Drogi Czytelniku...

Pewni przebojowi emeryci? Jasne.

Amatorskie (bardzo) biuro śledcze? Tak.
Ucieczka przed nudą? Pewnie.
Trudne relacje (nie tylko rodzinne)? Będą.
Tajemnice? Obecne.
Nietypowe zachowania? Niestety.

Wyznania? Znajdą się.
Próba wyjaśnienia pewnej sprawy? Oczywiście.

Między innymi właśnie to tym razem serwuje nam Iwona Banach w swojej najnowszej książce pod tytułem „Geriatryczne Biuro Śledcze”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, standardowo odsyłam do lektury, książki oczywiście.

Wspaniale było przenieść się do świata Ady, Edzia/Edwarda, Huberta, Mundka/Edmunda, Melanii, Mateusza, Czesława, Wacława, Mariolki, Luśki, Czarka, Joaśki, Stefana, Antoniny, Witka, Mirka
 i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.

Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący.
Mogę z przyjemnością przyznać, że polubiłam tu i nadal lubię całkiem sporo osób, chociażby Adę, Edzia, Huberta, Mundka, Melanię i Matusza. Ich po prostu nie dało się nie obdarzyć sympatią. Personami takimi jak oni mogłabym się otaczać na co dzień, na pewno bym się z nimi nie nudziła.
Nie mogę tego niestety powiedzieć przykładowo o Hubercie czy Mariolce czy Luśce. Co przeskrobały? Cóż, zapraszam do stron książki, wtedy poznacie odpowiedź na to pytanie.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się swoim tempem, mimo to ani przez chwilę nie było spokojnie, a sam finał... (dobra, już nic więcej nie zdradzam). Autorka nie serwuje nam emocji dużymi porcjami. Troszkę brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji, lecz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony już nie.

Po trzecie, styl. Książka, tak jak inne powieści autorki, napisana jest lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją łatwo i bardzo szybko (zdecydowanie zbyt szybko, jak dla mnie dodatkowe pięćdziesiąt stron byłoby ok). Daję za to kolejnego plusa.

Po czwarte, humor. Mogę szczerze przyznać, że uśmiałam się podczas czytania nie jeden raz.  Nasi bohaterowi byli zabawnie nieporadni (i nie tylko). Leci za to plusik.

Powieść zdecydowanie jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że wiek jest tylko liczbą, nawet będąc na emeryturze można wiele osiągnąć i chociażby pomóc złapać mordercę, a nawet dobrze się przy tym bawić.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia bardzo wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do samego końca.


Autorce bardzo dziękuję za tę pełną humoru (mimo tematyki było go pełno) przygodę.

Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SKARPA WARSZAWSKA. :)


Komentarze

  1. Dziękuję serdecznie. Bardzo, bardzo. Cieszę sie niesamowicie. Lubię bardzo, kiedy czytelnicy mogą się pośmiać !

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.