„Blizna w kształcie koniczyny” - Zuzanna Arczyńska.

Drogi Czytelniku...

Tajemnice? Cóż, znajdą się.
Mroczna przeszłość? Niestety.

Wstydliwe rodzinne sekrety? Tak...
Codzienna walka? Jasne.
Opiekunowie osób starszych? Są.

Kłamstwa? Będą...
Wyzwiska, obrażanie? Czasami.
Kradzieże? Cóż...
Wyzysk? Trochę.
Próba radzenia sobie w trudnych czasach? Tak.

Kombinowanie? Oczywiście.
Głupie pomysły? Obecne.

Komedia i tragedia w jednym? Myślę, że tak.

Właśnie to (i wiele innych aspektów oczywiście) serwuje nam Zuzanna Arczyńska w swojej powieści pod tytułem „Blizna w kształcie koniczyny”.
Z jakim efektem? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Miło było przenieść się do świata Janki, Konstantego, Marioli, Muniry, Hermana, Hedwig i innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.

Po pierwsze, pewne przyzwyczajenie. Muszę przyznać, że autorka przyzwyczaiła mnie do troszkę innego typu historii i stylu jej przekazania. Nie znaczy to, że tym razem podobało mi się mniej. Fakt, ta historia jest inna niż te, które miałam okazję poznać do tej pory, jednak nie mniej wartościowa czy wciągająca.


Po drugie, bohaterowie. Są dobrze wykreowani i zróżnicowani, są 'realni' i 'namacalni', nie sztuczni jak marionetki. Autorka w tej kwestii jak zawsze się postarała. Niczego mi w nich nie brakowało.
Niestety muszę przyznać, że nikogo nie polubiłam. Próbowałam, naprawdę, lecz... Dosłownie każdy mnie czymś zdenerwował, zirytował.
Dobra, nie piszę nic więcej, nie chcę zdradzać za wiele.


Po trzecie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że nie jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Myślę jednak, że w tym przypadku wcale nim być nie musi. Akcja rozkręca się swoim tempem, mimo to ciągle coś się dzieje. Troszkę brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji (nie o nie w tym przypadku chodzi), lecz nie problemów, którymi autorka na każdym kroku obarcza nasze persony, zwłaszcza naszych opiekunów.

Po czwarte, świat osób opiekujących się osobami starszymi. Pisarka w dość dosadny, ale i ciekawy sposób pokazuje nam realia pracy w tym zawodzie. Prawda jest taka, że nie jest to zawód dla każdego i Zuzanna tą powieścią to udowadnia i 'pokazuje' niespodzianki, które mogą spotkać chętnych do pracy z osobami starszymi. Leci za to plusik.


Po piąte, ważne tematy. Pisarka nie boi się sięgać po trudne i często przemilczane zagadnienia, tak było i tym razem, z czym poradziła sobie świetnie. Chylę czoło i dziękuję za to. Tym razem były związane z relacjami rodzinnymi i pewnego rodzaju wykorzystywaniem (chodzi mi tu o nieświadomych młodych opiekunów). Nie dodam nic więcej, zapraszam do lektury książki. Daję za to oczywiście dużego plusa.


Po szóste, styl i pióro autorki. Autorka ma lekkie pióro dzięki czemu książkę czyta się dość szybko. Za to muszę przyznać kolejnego plusika.


Po siódme, komedia w tragedii. Tak, momentami prym wiedzie tu czarny humor i ironia. Bardzo mi się to podobało. Leci za to następny plusik.

Po ósme, zakończenie. Warto do niego dotrzeć. Najbardziej w nim podobało mi się to, że bohaterowie postąpili inaczej niż postąpiłabym ja. To pokazuje jak ludzie są różni, to jest fajne.


Powieść jest nieco specyficzna, myślę, że nie do końca jest to lekka lektura do poduszki.


Opowieść pokazuje, że czasami drobne i z pozoru nieistotne znaki potrafią w przyszłości wywrócić nasze życie niemal do góry nogami. oraz to, że każdy zasługuje na spokojną i godnie przeżytą starość (nawet mimo grzechów młodości).


Książka praktycznie czyta się sama (nie wątpiłam, że tak będzie ani przez chwilkę). Historia nawet wciąga, chociaż nie zawsze sprawia, że chce się być częścią życia naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniej kropki. 


Autorce bardzo dziękuję za tę historię.

Myślę, że tego typu historie są potrzebne.


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ AUTORCE. :)


Komentarze

  1. To bardzo interesująca, wartościowa książka. Na pewno nie wpisuje się w tak modny "obozowy trend". Nie mamy w niej przekoloryzowanych scen, egzaltacji. To po prostu kawałek życia, opisany w rzeczowy sposób i dający nam możliwość zmierzenia się z prawdą, która może nie zawsze się nam podoba, ale z tym niestety musimy się pogodzić.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.