„W obronie tego, co moje” - Lucy Score. [PRZEDPREMIEROWO]

Drogi Czytelniku...

Na wstępie muszę zaznaczyć, że jest to książka skierowana raczej do pełnoletnich miłośników literatury, ponieważ zawiera między innymi wulgarne słownictwo i sceny erotyczne.


Odwaga? Będzie.
Strażak? Jest.
Lekarka? Obecna.
Bycie bohaterem? Jasne.
Trauma? Niestety...
Trudne dzieciństwo? Uhum...
Bohater i ofiara? Nie inaczej.
Pragnienie szczęścia i spokoju? Oczywiście.
Strach? Obecny.
Przemoc? Cóż...
Niebezpieczeństwo? Znajdzie się.

Emocje? Jasne, i to sporo.

Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce Lucy Score pod tytułem „W obronie tego, co moje”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury książki.
Jest to trzeci tom cyklu Miasteczko Benevolence.


Wspaniale było ponownie przenieść się do świata Lincolna, Mackenzie, Broody'ego, Sally, Kelly, Zane'a, Harry'ego, Trish, Aldo, Christy, Beccy, Brysona, Samanthy, Kinley, Harper, Avy, Cadie, Glorii, Sophie, Charliego, Lucji, Avery, Russella, Freidy, Skylar, Tuesday, Abnera, Andrei, Wendy, Tony'ego, Luke'a, Ty, Broody'ego, Ellen, Violet, Dottie, psiaka Iskierki i innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i bardzo interesujący. Czy kogoś polubiłam? Tak, Mackenzie. Za odwagę i bycie sobą. Jeśli chodzi o resztę, cóż... Jak w przypadku poprzednich tomów, każdy mnie czymś zarówno zniechęcał jak i przyciągał. Ale ciii, nie zdradzę już nic więcej.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to jest prawdziwy rollercoaster, emocjonalny oczywiście, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się dość szybko, cały czas coś się dzieje. Autorka serwuje nam emocje naprawdę sporymi porcjami. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Mackenzie.

Po trzecie, emocje. Gwarantuję Wam, że tak, jak w pierwszym i drugim tomie ich nie zabraknie, od smutku, strachu i gniewu do szczęścia i śmiechu (chociaż tych było zdecydowanie za mało). Leci za to oczywiście plusik.


Po czwarte, styl. Autorka pisze lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu i tę książkę czyta się naprawdę szybko (zdecydowanie zbyt szybko, szkoda, że książka nie miała jeszcze tak ze sto stron...) i łatwo i przyjemnie. Daję za to kolejnego plusa.

Po piąte, sceny erotyczne. Po raz trzeci są napisane w sam ram, na poziomie i rozpalają zmysły, nie są zbyt wulgarne.


Powieść, tak jak wcześniejsze tomy, jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że czasami zamiast spokoju i próby osiągania równowagi lepsze jest 'wzniecanie kolejnych pożarów' by osiągnąć szczęście.


Książka, tak jak poprzednie tomy, praktycznie czyta się sama. Historia wciąga (i tę'łyknęłam' ją niemal na raz) i sprawia, że chce się być częścią życia (choć momentami naprawdę niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniego zdania, przynajmniej w tym tomie.


Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę.
Fajnie spędziłam czas podczas lektury tego tomu. :)


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU EDITIO RED. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.