„Zbrodnie pozamałżeńskie” - Agnieszka Lingas-Łoniewska, Daniel Koziarski.

Drogi Czytelniku...

Z doświadczenia wiem, że im bardziej chcemy coś naprawić, tym bardziej to tylko psujemy. Zgadzacie się z tym, prawda? Kto tego nie doświadczył? Pewnie nie znajdzie się wiele takich osób. Z nadmiernych, wręcz nachalnych starań nie wychodzi nic dobrego. Ja sama przeżyłam taką sytuację nie raz.
To jeden z aspektów, które poruszają w swojej książce pod tytułem „Zbrodnie pozamałżeńskie” Agnieszka Lingas-Łoniewska i Daniel Koziarski.
Kolejnym jest podkreślenie, że czasami osoby z pozoru nam najbliższe mogą okazać się dla nas obce, inne niż nam się zawsze wydawało. Mogę nazwać się szczęściarą, ponieważ akurat to mnie do dziś nie spotkało i mam nadzieję, że nigdy nie spotka.

Wspaniale było przenieść się do świata władczego Marcina, jego żony Alicji, strasznie zakompleksionej Marty, jej męża Arka (on był tu chyba dla mnie największym zaskoczeniem),  Adama, Macieja, Anny, Kasi, Dryblasa, Michałka i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.

Po pierwsze, bohaterowie. Są bardzo dobrze wykreowani, barwni, interesujący i tak bardzo od siebie różni, jak tylko mogą być.
Znalazłam tu cały kalejdoskop osobowości. To plus dla powieści. Dzięki temu podczas lektury się nie nudziłam. Jedyną wadą postaci występujących w powieści było to, że czasami byli... jakby to ująć, nierzeczywiści, nierealni i odrobinę przerysowani. Nie będę ukrywała, przeszkadzało mi to. Mimo wszystko muszę powiedzieć, że nikogo tu tak naprawdę nie polubiłam. Nikt nie okazał się wart mojej sympatii czy współczucia. Naprawdę starałam się by było odwrotnie. Nasi autorzy jednak skuteczni udaremniali mi to z każdym kolejnym zdaniem. Ok, może chwilami było mi żal chociażby Marty czy małego Michałka, ale nic więcej.

Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że akcja przez całą powieść płynie miarowo, nie pędzi. A szkoda, mogłoby stanowczo dużo więcej się dziać. Mimo to nudno nie było ani przez chwilę, zwłaszcza z momentem pojawienia się na scenie Dryblasa.
Autorzy zaskoczyli mnie niejednokrotnie, zwłaszcza wyborami czwórki naszych głównych person, które mnie bardzo denerwowały. Nie rozumiałam jak mogli wybierać tak źle. Jakie to były decyzje? Tego już musicie się dowiedzieć sami z kart tej historii.

Według mnie lektura ta nie nadaje się do czytania na noc do poduszki.

Powieść praktycznie czyta się sama, historia wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia bohaterów, ich losów i krzyczeć: źle wybierasz!

Opowieść pokazuje, że zawsze powinnyśmy mieć oczy szeroko otwarte i mieć na uwadze to, że nawet najbliższe nam osoby mogą okazać się o sto osiemdziesiąt stopni inne niż przez całe życie nam się wydawało i zdolne do czynów, o które za żadne skarby byśmy ich nie posądzali.

Agnieszce i Danielowi dziękuję za tę historię. Zostanie ze mną na dłużej.

Ogólna ocena - 4,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.

Pozdrawiam, Iza

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.