„Call me in the middle of the night” - Martyna Michalak.

Drogi Czytelniku... Pewni nastolatkowie? Są. Zmiany? Oczywiście. Ponowne spotkanie? Tak. Tajemnice? Będą. Niespodzianki (nie zawsze te miłe)? Pewnie . Nowe uczucia? Znajdą się. Zwątpienie? Cóż... Pewne lekcje od losu? Koniecznie. Tęsknota? Obecna. Między innymi właśnie to serwuje nam Martyna Michalak w swojej debiutanckiej książce pod tytułem „Call me in the middle of the night”. Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury, książki oczywiście. Wspaniale było przenieść się do świata Ashera, Charlotte, Silasa, Sophie, Norah, Mary, Sadie, Carrie, Mirandy, Travisa, Louisa i innych. Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze. Już odpowiadam. Po pierwsze, bohaterowie. Są bardzo dobrze wykreowani, zróżnicowani i dość interesujący. Czy kogoś polubiłam? Tak, Charlotte, jej brat i rodziców oraz jej przyjaciółkę. Chwilami nawet ich podziwiałam. Niestety nie mogę tego napisać o nikim innym, a szkoda. Tak, dobrze myślicie, nie podam powodu....