„Call me in the middle of the night” - Martyna Michalak.
Drogi Czytelniku...
Pewni nastolatkowie? Są.
Zmiany? Oczywiście.
Ponowne spotkanie? Tak.
Tajemnice? Będą.
Niespodzianki (nie zawsze te miłe)? Pewnie.
Nowe uczucia? Znajdą się.
Zwątpienie? Cóż...
Pewne lekcje od losu? Koniecznie.
Tęsknota? Obecna.
Pewni nastolatkowie? Są.
Zmiany? Oczywiście.
Ponowne spotkanie? Tak.
Tajemnice? Będą.
Niespodzianki (nie zawsze te miłe)? Pewnie.
Nowe uczucia? Znajdą się.
Zwątpienie? Cóż...
Pewne lekcje od losu? Koniecznie.
Tęsknota? Obecna.
Między innymi właśnie to serwuje nam Martyna Michalak w swojej debiutanckiej książce pod tytułem „Call me in the middle of the night”.
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Wspaniale było przenieść się do świata Ashera, Charlotte, Silasa, Sophie, Norah, Mary, Sadie, Carrie, Mirandy, Travisa, Louisa i innych.
Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.
Po pierwsze, bohaterowie. Są bardzo dobrze wykreowani, zróżnicowani i dość interesujący.
Czy kogoś polubiłam? Tak, Charlotte, jej brat i rodziców oraz jej przyjaciółkę. Chwilami nawet ich podziwiałam. Niestety nie mogę tego napisać o nikim innym, a szkoda.
Tak, dobrze myślicie, nie podam powodu.
Nie chcę zdradzać za dużo.
Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Wprawdzie akcja rozkręca się swoim tempem, jednak niemal przez całą powieść coś się dzieje. Autorka chwilami serwuje nam emocje dużymi porcjami. Nie brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Charlotte.
Po trzecie, styl. Książka napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwiało i bardzo przyśpieszało czytanie. Leci za to oczywiście plusik. Chciałabym tylko pomarudzić, że książka ta mogłaby być nieco dłuższa... Tak chociaż o pięćdziesiąt stron, a najlepiej o sto i mieć jeszcze ze dwa lub trzy wątki.
Po czwarte, układ. Historię poznajemy tu z dwóch perspektyw - Charlotte i Ashera. Ta narracja bardzo tu pasowała, uzupełniała wzajemnie wątki i dzięki temu czytelnik lepiej poznał nasze persony i to co nimi kierowało w pewnych momentach. Daję za to oczywiście plusa.
Po piąte, zakończenie, ale i przesłanie. Nie do końca właśnie takiego zakończenia się spodziewałam, coś nieco innego otrzymałam w rzeczywistości. Troszkę się zdziwiłam, ale i nieco zawiodłam. Autorka mnie zaskoczyła. Oczywiście daję za to plusa. Jeśli chodzi zaś o przesłanie, znajdziemy je oczywiście. Nie zdradzę o co dokładnie chodzi, chcę by każdy czytelnik sam to odkrył, inaczej to nie miałoby sensu. Muszę za nie przyznać kolejnego plusa.
Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.
Opowieść pokazuje, że czasami potrzeba sporo czasu by coś zrozumieć i jeszcze więcej by wybaczyć...
Książka praktycznie czyta się sama. Historia mnie nawet wciągnęła, sprawiła również, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów i nie opuszcza go aż do finału.
Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę.
Ta historia zostanie ze mną dłużej, zdecydowanie.
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Wspaniale było przenieść się do świata Ashera, Charlotte, Silasa, Sophie, Norah, Mary, Sadie, Carrie, Mirandy, Travisa, Louisa i innych.
Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.
Po pierwsze, bohaterowie. Są bardzo dobrze wykreowani, zróżnicowani i dość interesujący.
Czy kogoś polubiłam? Tak, Charlotte, jej brat i rodziców oraz jej przyjaciółkę. Chwilami nawet ich podziwiałam. Niestety nie mogę tego napisać o nikim innym, a szkoda.
Tak, dobrze myślicie, nie podam powodu.
Nie chcę zdradzać za dużo.
Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Wprawdzie akcja rozkręca się swoim tempem, jednak niemal przez całą powieść coś się dzieje. Autorka chwilami serwuje nam emocje dużymi porcjami. Nie brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Charlotte.
Po trzecie, styl. Książka napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwiało i bardzo przyśpieszało czytanie. Leci za to oczywiście plusik. Chciałabym tylko pomarudzić, że książka ta mogłaby być nieco dłuższa... Tak chociaż o pięćdziesiąt stron, a najlepiej o sto i mieć jeszcze ze dwa lub trzy wątki.
Po czwarte, układ. Historię poznajemy tu z dwóch perspektyw - Charlotte i Ashera. Ta narracja bardzo tu pasowała, uzupełniała wzajemnie wątki i dzięki temu czytelnik lepiej poznał nasze persony i to co nimi kierowało w pewnych momentach. Daję za to oczywiście plusa.
Po piąte, zakończenie, ale i przesłanie. Nie do końca właśnie takiego zakończenia się spodziewałam, coś nieco innego otrzymałam w rzeczywistości. Troszkę się zdziwiłam, ale i nieco zawiodłam. Autorka mnie zaskoczyła. Oczywiście daję za to plusa. Jeśli chodzi zaś o przesłanie, znajdziemy je oczywiście. Nie zdradzę o co dokładnie chodzi, chcę by każdy czytelnik sam to odkrył, inaczej to nie miałoby sensu. Muszę za nie przyznać kolejnego plusa.
Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.
Opowieść pokazuje, że czasami potrzeba sporo czasu by coś zrozumieć i jeszcze więcej by wybaczyć...
Książka praktycznie czyta się sama. Historia mnie nawet wciągnęła, sprawiła również, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów i nie opuszcza go aż do finału.
Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę.
Ta historia zostanie ze mną dłużej, zdecydowanie.
Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.
Pozdrawiam, Iza.
ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU BEYA. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.
Pozdrawiam, Iza.
ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU BEYA. :)
Komentarze
Prześlij komentarz