„Płonne nadzieje” - Heather Redmond.

Drogi Czytelniku...

Pewien dziennikarz chcący zostać pisarzem? Jest.
Córka szefa i zarazem narzeczona? Będzie.
Nadal czasy wiktoriańskie? Obecne.
Morderstwo? Cóż...
Sekrety i kłamstwa? Są.

Własne śledztwo? Tak.
Chęć odkrycia prawdy? Pewnie.
Chęć by sprawiedliwości stało się za dość? Jasne.
Pomoc? Znajdzie się.
Mylne tropy? Niestety.

Zazdrość? Oczywiście.
Zbiegli więźniowie? Będą.
Niebezpieczeństwo? Nie obędzie się bez niego...

Zaskakujące odkrycia? Bez nich byłoby nudno.
Ryzyko? Nie obędzie się bez niego.
Nadzieje? Są.
Trudy codziennego życia? Doskonale ujęte.

Właśnie to, i kilka innych aspektów, serwuje nam Heather Redmond w swojej najnowszej powieści pod tytułem „Płonne nadzieje”.
Z jakim efektem? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Jest drugi tom cyklu Charles Dickens (tak, ten pisarz był pierwowzorem) na tropie.

Wspaniale było po raz drugi przenieść się do świata Charlesa, Kate, Freda, Julie, Mary, Williama, Fanny, Letitii, Neda, Reggiego, Daniela, Nathaniela, Osvalda, Johnathana, Blesse'a, Helen, Edwarda, Addie, Edmunda, Silasa, Boca, Beddie, Prince'a, Pietro, Lucy, Roberta, Jamesa, Georginy, Georga i innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Po raz kolejny są dobrze wykreowani, interesujący i zróżnicowani, są 'realni' i 'namacalni', nie sztuczni jak marionetki. Autorka w tej kwestii znów się postarała, nie mam nic do zarzucenia. Niczego mi w nich nie brakowało.
Mogę przyznać, że nadal lubię Charlesa, jego brata Freda, Kate i jej rodziców oraz Williama. Polubiłam też Julie. Jeśli chodzi o innych to, cóż... czymś mnie zdenerwowali lub zirytowali. Niektórych miałam wręcz ochotę udusić. Jednak w tego typu powieści to plus.
Dobra, nie piszę nic więcej, nie chcę zdradzać za wiele.

Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że nie do końca jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się swoim tempem, mimo to ciągle coś się dzieje. Troszkę brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji (chociaż odniosłam wrażenie, że nie o nie w tym przypadku chodziło), lecz problemów, którymi autorka na każdym kroku obarcza nasze persony, zwłaszcza Charlesa i Kate, już nie
.

Po trzecie, styl. Autorka pisze dość lekko (mimo dostosowania się do czasów, w których rozgrywa się akcja), książkę czyta się szybko (troszkę za szybko) łatwo i przyjemnie. Za to muszę przyznać plusika.


Po czwarte, zakończenie. Warto do niego dotrzeć. Było troszkę zaskakujące i jestem z niego dość usatysfakcjonowana. Nasz detektyw amator po raz kolejny wszystko nam do końca wyjaśnił. Leci za to następny plusik.


Powieść jest to lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że dawne uczucia wcale z biegiem lat często nie wygasają (nierzadko wprost przeciwnie) i mogą być podłożem nawet do zbrodni...


Książka, tak jak jej poprzedniczka, praktycznie czytała się sama, bardzo szybko dotarłam do końca. Historia mnie wciągnęła, sprawiła, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów, nie chciałam też opuszczać go aż do ostatniej kropki, przynajmniej w tym tomie, chciałam wiedzieć jak ta historia się kończy, kto jest winny, jakie były motywy sprawcy...


Autorce bardzo dziękuję za kolejną historię. Lektura ta trzyma poziom znany nam z pierwszego tomu.
Była, cóż, dość specyficzna (zważywszy na czasy, w których rozgrywa się akcja), ale i bardzo ciekawa i wciągająca.


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SKARPA WARSZAWSKA. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.