„Za zakrętem” - Anna Kasiuk.

Drogi Czytelniku...

Śmierć najbliższych osób, utrata ich na zawsze... To dla większości temat tabu. Smutek, żal, złość, rozczarowanie, ból, pustka, to tylko niektóre uczucia towarzyszące osobom, które tego doświadczyły... Jeżeli do tego dołożymy paniczny wręcz strach, mamy mieszankę iście wybuchową (nawet najgorszemu wrogowi nie życzę konieczności stawienia jej czoła). Taką właśnie 'niespodziankę' od losu funduje Agnieszce w swojej powieści pod tytułem „Za zakrętem” Anna Kasiuk.

Nie każdy wie, jest to wznowienie debiutanckiej książki Ani pod tytułem
Piąte - nie zabijaj, poszerzone o nowe przemyślenia.

Wspaniale było przenieść się do świata Agnieszki, jej rodziców (żałuję, że nie poznałam ich lepiej) i małego, dojrzałego jak na swój wiek braciszka Dawida, kochanej i rezolutnej Anieli, jej trzech synów - Jacka, Bartka oraz Maćka i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, krajobrazy i świat górali. Autorka w malowniczy sposób opisała przepiękne pejzaże górskie. Aż zapragnęłam z miejsca spakować się i choćby zaraz wyruszyć na poszukiwanie równie urokliwego miejsca, odosobnienia. Czułam się, jakbym była tam była, jakbym oglądała wszystkie te niemal zaczarowane miejsca na własne oczy, wdychała każdy zapach, dotykała każdą roślinę. Chłonęłam całą sobą magię i przyciąganie lasów i małego miasteczka położonego gdzieś u stóp gór, którego nie mógł zamieszkiwać nikt inny, jak tylko pracowici i życzliwi każdemu górale.


Po drugie, bohaterowie. Są świetnie wykreowani i bardzo interesujący.
Nie powiem, że od razu, lecz polubiłam Agę. Współczułam jej straty i tego, co przeżywała w jej wyniku. Były jednak takie momenty, w których miałam ochotę nią porządnie potrząsnąć i przywołać do porządku. Myślałam, że przez swoje lęki straci, to co los zesłał jej najcenniejszego w ramach zadośćuczynienia. Ale czy tak do końca była winna?
Moje serce skradł Dawid. Tego dzieciaka nie dało się nie pokochać. Chciałabym mieć takiego braciszka lub synka.
A Aniela i jej synowie? Takich ludzi każdy powinien spotkać gdzieś na swojej życiowej drodze. Świat byłby wtedy o wiele lepszym miejscem.


Po trzecie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to coś o wiele więcej niż prawdziwy rollercoaster. Zaczyna się mocnym akcentem, równie mocnym (co ja mówię, o wiele mocniejszym) się kończy. Historia nie nudzi, autorka miarkuje tempo i dawkuje nam kolejne emocje według starannie przemyślanego, misternego planu. Końcówka wbiła mnie w fotel, dosłownie. Dawno tak bardzo się nie bałam...


Po czwarte, gra emocji. Cóż, Ania świetnie opisała uczucia targające Agnieszką, uczucia związane z traumatycznymi przeżyciami, których jej życie nie oszczędziło. Z łatwością możemy się w nie wczuć.


Po piąte, praca w pensjonacie. Fajnie, że autorka przybliżyła tu troszkę jak to wygląda od kuchni. Człowiek wypoczywając nie zdaje sobie sprawy jak wiele trudu inni muszą włożyć, byśmy mogli spokojnie wypoczywać mając pod ręką wszelkie udogodnienia niemal na zawołanie. Nie wspomnę już o bezpieczeństwie. Może dzięki temu więcej osób zacznie to doceniać i powie nieśmiałe dziękuje.

Po szóste, przesłanie. Jakie jest? Właściwie, jakie są? Cóż, są trzy.
Otóż, niby każdy podświadomie to wie, lecz nie każdy tak naprawdę to zauważa, aby coś zyskać, najpierw musimy coś stracić. Bolesne, lecz prawdziwe. Równowaga zawsze zostaje zachowana.
Problemy trzeba rozwiązywać wspólnie, nie można pozostawać z nimi samemu. Tak jest na pewno lżej...
Wydarzenia z przeszłości determinują naszą przyszłość. Od przeszłości nie da się uciec. Choćbyśmy nie wiem jak się starali, ona wróci. Zawsze wraca. Nie ma się co łudzić, że będzie inaczej.


Powieść stanowczo nie jest lekką lekturą do poduszki. Odradzam czytanie jej po nocy. Ok, ja tak robiłam, lecz uwierzcie mi, momentami, a zwłaszcza pod koniec tego żałowałam. Dlaczego? Jestem pewna, że po przeczytaniu sami domyślicie się jaka jest odpowiedź na to pytanie.


Opowieść pokazuje, że
rodzinę powinnyśmy stawiać na pierwszym miejscu. Miłość, szacunek i zaufanie to wartości nadrzędne. Nie wolno nam o tym zapomnieć. Pisarka przypomina nam również, że czasami warto zwolnić, lub całkowicie się zatrzymać i przyjrzeć pięknu, które nas otacza, chłonąć z niego ile się tylko da. Pamiętajcie - nic dwa razy się nie zdarza.

Książka praktycznie czyta się sama. Historia wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia bohaterów. Wywołuje całą masę skrajnych emocji (w tym również strach) i nie wypuszcza z objęć jeszcze na długo po skończonej lekturze.

Myślę, że chusteczki będą potrzebne. Mi były. Nie zdradzę jednak w którym momencie. Sądzę, że sami to odkryjecie.

Aniu bardzo dziękuję za tę historię. Wyryła się głęboko w moim sercu. Zostanie ze mną na dłużej.


Ogólna ocena - 6/6. :) (Gdybym mogła dałabym i 12)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.

Komentarze

  1. Przeczytałam recenzję z przyjemnością. Potrafisz tak bardzo czarować słowem, że człowiek zatrzymuje się na chwilę i oddaje się skupieniu i rozmyśleniom. Książka porusza niezwykle trudny i przykry temat, uderza w najczulsze punkty człowieczeństwa. Takich powieści nam trzeba - pełnych emocji, nie tylko tych przyjemnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Ania podjęła się trudnego tematu, ale myślę, że doskonale sobie z nim poradziła.
      Takich książek jest mało.

      Dziękuję za miłe słowa. :*

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.