„Okrutna pieśń” - Victoria Schwab. [PRZEDPREMIEROWO]

Drogi Czytelniku...

Zastanawialiście się kiedyś, jakby to było, gdyby wszystkie nasze najgorsze koszmary przybrały realny kształt i zaczęły chodzić sobie spokojnie wśród nas? Nie, tak? Ja osobiście nie.
Jest jednak ktoś, kto to zrobił i nawet miał pewną prawie 'namacalną' wizję, mianowicie Victoria Schwab. Przedstawiła ją w swojej powieści pod tytułem „Okrutna pieśń”. Jest to pierwszy tom serii.


Wspaniale było przenieść się do świata bardzo odważnej Kate oraz jej okrutnego ojca, Augusta, jego przybranej rodziny: rodziców - Henry'ego i Emily, brata Leo i siostry Ilsy (swoją drogą, bardzo podoba mi się to imię, jest ciekawe i oryginalne), Sloana i innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie.
Są świetnie wykreowani, bardzo interesujący i tak zróżnicowani, jak tylko mogą być, bardzo realni... Niczego mi w nich nie brakowało. Znalazłam tu cały kalejdoskop osobowości. To zdecydowanie plus dla powieści. Nie wiem jak autorka to osiągnęła, ale czułam się tak, jakbym Kate i Augusta znała całe życie, jakbym była ich dobrą znajomą, która tylko przypadkiem nie uczestniczy w ich życiu (paradoksalnie, na szczęście dla mojego bezpieczeństwa).
Mimo trudnego charakteru Kate, może nie od razu, ale polubiłam ją i to bardzo. Zapytacie za co. Za jej siłę, wiarę, chart ducha i to, że z determinacją walczyła o to, czego pragnęła mimo wysokiej ceny, jaką przychodziło jej za to płacić.
Jeśli zaś chodzi o Augusta i Ilsę, cóż ich również polubiłam, ale zmieniłabym w nich to i owo. Stworzyłabym ich, jakby to ująć, mniej ludzkimi.
Ojca Kate, Leo i
Sloana szczerze znienawidziłam, momentami nawet się ich bałam i dziękowałam, że nie oni naprawdę nie istnieją... Dlaczego? Przekonajcie się sami sięgając po tę książkę.

Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy
rollercoaster, bynajmniej dla mnie. Mimo początkowo wolniej płynącej akcji, szybko się to zmienia i to diametralnie. Victoria zaserwowała naszym personom wiele niespodzianek, pułapek, niewiadomych i niebezpieczeństw. Czytelnik nie nudzi się ani przez chwilę. Ja nie raz, nie dwa niemal wstrzymywałam oddech.

Po trzecie, świat. Podoba mi się w nim to, w jaki sposób jest przedstawiony, czyli barwnie, z wieloma szczegółami oraz jego podział i nazwy miast.


Po czwarte, potwory. Sunaj, Corsaj, Malchaj (według mnie fajne nazwy, takie inne niż wszystkie), jak się zapewne domyślacie, nie zdradzę, które z tych stworów jest najgroźniejsze, najbardziej okrutne, w jaki sposób powstają, czym się żywią, jak wyglądają (zapewniam, że autorka w tej kwestii się spisała i barwnie to przedstawiła). Mogę za to powiedzieć, że jednego z nich (sami zgadnijcie którego) nie muszą się bać osoby, które mają 'czystą' duszę i nic bardzo poważnego na sumieniu (mam tu na myśli przykładowo morderstwo), o ile nie jest akurat blisko zatracenia się z głodu oczywiście.
 Żadnego z nich nie chciałabym spotkać nocą na swojej drodze... Zaintrygowani? Mam nadzieję, że tak.


Po piąte, muzyka. Uwierzcie mi, po lekturze tej pozycji moje spojrzenie na nuty i melodię już nigdy nie będzie takie samo.
Muszę przyznać, że muzyka jako broń i jednocześnie środek, dzięki któremu można zdobyć energię życiową jest fajnym pomysłem (tak, wiem co pomyśleliście, to już kiedyś gdzieś było, jednak moim zdaniem nie tak fajnie pomyślane, wykorzystane i opisane jak tu).


Po szóste, pewna rymowanka. Niestety nie mogę jej tu przytoczyć, ponieważ zdradziłoby to zbyt wiele treści. Powiem Wam, że bardzo przypadła mi do gustu (czemu bardzo się dziwię, do tej pory nie przepadałam za twórczością o tematyce, którą ta porusza, i tu plus dla autorki za przekonanie mnie do niej), nawet nauczyłam się jej na pamięć. 

Powieść nie jest kolejną lekką lekturą do poduszki, oj nie jest. Odradzam również czytanie jej w nocy.


Opowieść pokazuje, że nikt do końca nie jest dobry lub zły oraz, że nie należy nigdy nikogo zamykać w sztywnych ramach i ograniczać się do stereotypów.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia (mimo iż niespokojnego i bardzo niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniej strony.


Autorce dziękuję za tę historię.

Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy przygód naszych bohaterów. 

Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ WCZEŚNIEJSZEGO PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA. :)

Komentarze

  1. Bardzo się cieszę, że książka Ci się spodobała, bo mam ją właśnie w planach i tym bardziej chcę po nią sięgnąć. :) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super. :) Cieszę się, że Cię zachęciłam. :)
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  2. Tytuł straszny, ewidentnie nie moja bajka, ale pomysł z muzyką może być niezły. Pamiętam Aslana, który śpiewem stwarzał Narnię i "Na początku była muzyka" u Tolkiena.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze są rzeczy, które są równocześnie piękne i zabójcze... Tu to zostało dobrze wykorzystane.

      Usuń
  3. Nie brzmi to najgorzej, do tego ta piękna okładka <3 <3 <3 Być może się skuszę, jeśli wpadnie mi w ręce :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaka rymowanka? Ta fatalnie przetłumaczona na polski, która w ogóle się nie rymuje? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co się komu podoba, mi na przykład bardzo.

      Usuń
    2. A co do tłumaczenia, nie wypowiadam się, nie znam oryginału.

      Usuń
    3. Chodzi mi o to, ze nie ma tam ANI JEDNEGO rymu, wiec ciezko to nawet za rymowanke uznac ;) (tak, oryginal sie rymuje)

      Usuń
    4. Nie wiedziałam jak to inaczej określić.

      Usuń
  5. Bardzo chcę przeczytać tę książkę :) Okładka jest cudowna *o*
    Pozdrawiam! Dolina Książek

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.