„Ferajna ze szkolnej ławki. Wehikuł czasu” - Joanna Jax.

Drogi Czytelniku...

Młodzi i ambitni przyjaciele ze szkolnej ławki? Obecni.
Pewien konkurs? Jest.
Cofnięcie się w czasie? Oczywiście.
Czasy II wojny światowej? Niestety.
Szukanie pomocy, zarazem wzajemna pomoc? Będzie.

Wiara w niemożliwe? Cóż...
Nieporozumienia? Tak.
Przyjaźń? Pewnie.

Między innymi właśnie to serwuje nam Joanna Jax w swojej najnowszej książce (równocześnie debiutując w tym gatunku, a przynajmniej tak mi się wydaje) dla młodszych czytelników pod tytułem „Ferajna ze szkolnej ławki. Wehikuł czasu”.
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Jest to tom pierwszy cyklu Ferajna ze szkolnej ławki (przynajmniej taką mam nadzieję).


Miło było przenieść się do świata Kasi, Bożenki, Wojtka, Adriana, Karola, Radka, Marysi, Stefka, pana Darka, pani Danuty, Michała, Maćka, psiaka Gryzaka innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, dość interesujący i zróżnicowani.
Polubiłam tu nasze dzieciaki bez wyjątku (Marysię i Stefka również) oraz psiaka Gryzaka. Mimo pozytywnego charakteru niektórzy czasami mnie denerwowali i jakoś było mi z nimi nie po drodze (oczywiście nie zdradzę kogo mam teraz na myśli).
Nie pisnę już nic więcej, nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie, jednak w tym przypadku wcale nim być nie musi. Akcja rozkręca się swoim tempem, jednak zawsze się coś działo. Nie było spokojnie ani przez chwilkę. Autorka nie serwowała nam emocji dużymi porcjami (no może w pewnych chwilach). Troszkę brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji (nie były tu takie istotne), lecz nie wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze dzieciaki.


Po trzecie, styl. Książka jest napisana bardzo lekkim językiem, przystępnym dla każdego, zwłaszcza dla młodszych czytelników. To zdecydowanie uprzyjemnia i przyśpiesza czytanie. Muszę dać za to plusika.


Po czwarte, zakończenie. Było... cóż musicie sami się o tym przekonać. Muszę przyznać, że poczułam mały niedosyt jeśli chodzi o kwestię, której autorka nam nie zdradziła, a byłam jej ciekawa przez cała powieść. Leci za to następny plusik, ale i malutki minusik.

Powieść zdecydowanie jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że bez względu na czasy problemy są i będą (choć innego typu) i tylko od nas zależy jak je rozwiążemy oraz to, że wzajemna pomoc i komunikacja jest naprawdę cenna bez względu na nasz wiek i czasy.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia mnie nawet wciągnęła, chciałam być częścią życia naszych bohaterów i pomóc dzieciakom rozwiązać ich niespodziewaną przygodę, nie chciałam go opuszczać aż do finału, naprawdę byłam ciekawa jak dzieciaki sobie poradzą w tej niecodziennej dla nich sytuacji.
Żałuję tylko, że autorka nie zdradziła nam pewnej kwestii (tak, nie zdradzę jakiej)...


Autorce dziękuję za tę króciutką przygodę. :)
Jest to historia idealna do czytania na głos dziecku, lecz samo również może śmiało ją czytać.
Nadaje się również dla nieco starszych, sama przyjemnie spędziłam przy niej ten lekko deszczowy czas. ;)


Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SKARPA WARSZAWSKA. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.