„Jej tajemnice” - Beata Olejnik.

Drogi Czytelniku...

Klasztor? Tak.
Przytułek? Będzie...
Łudząco podobne do siebie kobiety? Cóż...
Śmierć? Jest.
Prośba o pomoc? Oczywiście.
Pewna zamiana? Jasne.
Kłamstwa? Znajdą się.

Problemy? Obecne.
Trudna przeszłość? Pewnie.
Ucieczka? Jest.

Trudne wybory? Będą.
Trauma? Niestety.
Błędy? A jakże...
Miłość? Tak.
Sekrety? I to kilka.
Walka? Nieustanna.
Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce Beaty Olejnik pod tytułem „Jej tajemnice”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, niezmiennie odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Miło było przenieść się do świata Marianny, Apolla, Ludwika, Elizy, Wiktora, Aresa, Fryderyka, Justyny, Antka, Anny, Gośki, Radka, Jadzi, Oli, Agnieszki, Joachima, Zofii i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i bardzo interesujący.
Muszę przyznać, że już na początku polubiłam Mariannę i siostrę Ludwikę. Podobał mi się ich charakter i sposób bycia.
Niestety nie mogę tego powiedzieć chociażby o Apollu (chociaż pod koniec troszkę zyskał w moich oczach, ale oczywiście szczegółów nie zdradzę).
Nie napiszę nic więcej, nie chcę ujawniać za wiele.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie do końca jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się swoim tempem, naturalnie, mimo to ciągle coś się działo. Autorka serwuje nam emocje sporymi porcjami. Nie brakowało tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Marianna.


Po trzecie, emocje. Znajdziemy ich tu sporo, od gniewu, poprzez strach aż po radość (chociaż tej chwilami mogłoby być zdecydowanie więcej). Leci za to oczywiście plusik.


Po czwarte, styl. Książka napisana jest lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją dość szybko i łatwo. Daję za to kolejnego plusika.

Po piąte, układ. Historię poznajemy z dwóch perspektyw - Marianny oraz Apolla. Nie wyobrażam sobie by tu narracja była inna. Ta tu pasowała. Muszę jednak przyznać, że (z początku) trochę denerwowały mnie te rozdziały, które 'opowiadał' nam Apollo. Jakoś nie było mi z nim po drodze... Leci za to zarówno plusik, jak i minusik.


Po szóste, zakończenie. W pewnym momencie miałam obawy, że będzie inne niż faktycznie było... Ale ostatecznie jestem z niego dość zadowolona i wdzięczna za takie pokierowanie losami bohaterów. Przyznaję za nie plusika.


Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że warto korzystać z drugiej szansy, lecz nie zawsze warto ją dawać...


Książka praktycznie czyta się sama, chociaż nie w każdym momencie... Historia nawet wciąga, lecz nie do końca sprawia, że chce się być częścią życia naszych bohaterów (zwłaszcza w pewnych momentach, które mimo wszystko były tu potrzebne), mimo to nie chciałam opuszczać go aż do końca.

Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę, była inna niż te, które czytałam ostatnio i to było fajne. :)


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU NOVAE RES. :)


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.