„Veloraz: Pióra Onyksu” - Matt Willow.

Drogi Czytelniku...

Pewien młody chłopak i jego dziadek? Obecni.
Trudne decyzje? Tak.
Pewien fantastyczny świat znany tylko z kart książek? Pewnie.
Pewna wyspa? Jest.
Walka dobra i zła? Oczywiście.

Pewne królestwa? Są.
Magia? Będzie.
Smoki? Jasne.
Kulkany? Tak.
Krakeni? Będą.
Wątpliwości? Znajdą się.
Zaklinacze? Nie obędzie się bez nich.
Ciągłe zagrożenie? Niestety...
Intrygi? Oj, tak...
Poszukiwanie własnej tożsamości? Uhum...

Między innymi właśnie to znajdziemy w debiutanckiej książce Matta Willowa pod tytułem „Veloraz: Pióra Onyksu”.
Jaki osiągnął efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury książki.
Jest to tom pierwszy cyklu Archipelag Bez Początku i Końca.


Wspaniale było przenieść się do świata Logana, Vipera, Aphellii, Xenvi, Blairy, Pyxa, Sary, Harvora, Rosalliona, Jarsusa, Leudosa, Verta, Mordecaia, Ellie, Faebiana, Madelaine, Claya, Augustusa, Liama, Kaelii, Ardena, Kristen, Reeda, Felsa, Ciery, Olliego, Gruvina, Edwina, Lisy, Borysa, Kadena, Jyriela, Avy, Welfrima, Vipera, Theresy, Reyli, Anessy, Pulossa, Albysalla, Mary, Argona, Vandorfa, Aureo, Felsa, Zilroka (mam nadzieję, że nie przekręciłam żadnego imienia) i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dość dobrze wykreowani, interesujący i zróżnicowani. Czy kogoś polubiłam? Tak, Logana i jego dziadka.
Niestety nikogo więcej, nad czym ubolewam.
Dlaczego? Tego oczywiście nie zdradzę. Dodam tylko, że niektórych miałam ochotę udusić...


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie do końca jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie, jednak brakuje niewiele. Akcja rozkręca się swoim tempem, mimo to cały czas coś się dzieje. Autor serwuje nam emocje sporymi porcjami. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.


Po trzecie, styl. Autor pisze lekko i dość przyjemnie dla oka, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko (szkoda, że książka nie miała jeszcze tak z pięćdziesiąt stron i ze dwóch wątków...), przyjemnie i łatwo. Daję za to plusika.

Po czwarte, układ. Historię poznajemy z kilku perspektyw. To dobre rozwiązanie dla tego typu historii. Leci za to plus. 


Po piąte, zakończenie. Warto do niego dotrzeć. Nie do końca właśnie takiego się spodziewałam i to było fajne. Zachęca do sięgnięcia po kontynuację. Jestem z niego zadowolona. Przyznaję za nie plusika.


Po szóste, ten fantastyczny świat. Zmiennokształtni, smoki, królestwa? Jasne. Klimat? Oczywiście. Autor wymyślił tu bardzo ciekawy świat i nas po nim oprowadziła dość sprawie i w fajny, szczegóły (nie zanudzając) sposób. Niczego mi tu w nim nie brakowało. Leci za to plus.


Powieść mimo wszystko jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że czasami niewiele trzeba by zatracić samego siebie oraz, że nie każdą walkę można łatwo wygrać, czasami wymaga to naprawdę sporo wysiłku. Ponad to również, że należy wiedzieć kiedy trzeba odpuścić.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia wciąga i sprawia, że chce się być częścią życia (choć momentami dość pokręconego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do finału, przynajmniej w tym tomie.


Autorowi dziękuję za tę przygodę. :)
Dość fajnie spędziłam czas podczas tej lektury.
Nie mogę się doczekać ciągu dalszego tej przygody.


Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ  PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU NOVAE RES. :)



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.