„Princess of death” - Aniela Mey. [PRZEDPREMIEROWO]

Drogi Czytelniku...

Na wstępie chcę zaznaczyć, że znajdziemy tu między innymi sceny erotyczne, wulgarne słownictwo i przemoc, więc jest to powieść skierowana do pełnoletnich miłośników literatury.

Mafia? Obecna.
Wpływy? Są.
Silne charaktery? I to nie dwa...
Napięcie? Będzie.
Tortury? Niestety...

Pożądanie, namiętność, seks? Pewnie.
Zemsta? Tak.
Walka? Znajdzie się.
Emocje? Oj, tak.
Kłamstwa? Niestety.
Wojna? Będzie i to na dużą skalę.
Miłość i nienawiść? Oczywiście.
Ciągłe zagrożenie życia, niebezpieczeństwa? Cóż...
Tajemnice? Tak.
Kobieca (i nie tylko) determinacja? Obecna.
Strach i odwaga? Będą.
Intrygi? Niestety.
Strata? Cóż...
Plany? Jasne.
Smutek, rozczarowanie? Obecne.
Tradycje? Są

Między innymi właśnie taką mieszankę (jak dla mnie iście wybuchową) serwuje nam Aniela Mey w swojej najnowszej książce pod tytułem „Princess of death”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Jest to pierwszy tom (tak myślę) cyklu Princess of death.


Wspaniale było przenieść się do świata Gabrielli, Victora, Marco, Logana, Sebastiana, Mariny, Teodora, Olivii, Domenica, Amber, Nicholasa, Diego, Fabiana, Carli, Laury, Adriena, Rosalii, Federica, Samuela i innych.
 
Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i bardzo interesujący. Polubiłam tu tylko Gabriellę. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o nikim innym, a chciałabym o Victorze.
Nie napiszę jednak dlaczego. Nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Muszę przyznać, że akcja rozkręca się bardzo szybko. Później aż do samego końca wcale nie jest spokojniej, a pod koniec... Autorka serwuje nam emocje dużymi porcjami. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Gabriella.


Po trzecie, styl. Książka, mimo tematyki, którą poruszą, napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwia, bardzo uprzyjemnia czytanie i sprawia, że czyta się bardzo szybko (jak dla mnie za szybko, książka mogłaby mieć jeszcze ze sto stron...). Za to daję plusa.

Po czwarte, układ. Historię poznajemy z trzech (choć głównie dwóch) perspektyw - Gabrielli, Victora i Marco (on ma tu zaledwie przysłowiowe pięć minut). W tego typu powieściach jest to bardzo dobre rozwiązanie, zawsze to popieram. Czytelnik dzięki temu poznaje wydarzenia, których nie mógł 'widzieć' bohater przebywający gdzieś indziej, a wydarzenia te mogły być bardzo istotne. Poza tym byłabym bardzo nie pocieszona gdybym nie wiedzieć co tam naszym bohaterom w duszy gra. Przyznaję za to kolejnego plusa.   


Po piąte, świat mafii. Autorka barwnie i w ciekawy sposób oprowadza nas po ich świecie i 'pokazuje' zasady w nim panujące, a te jak wszyscy wiedzą, są naprawdę bezwzględne. Niemal czułam jakbym sama należała do tej 'rodziny'. Niczego mi tu w tej kwestii nie brakowało. Leci za to następny plusik.

Po szóste, sceny erotyczne. Są dobrze napisane, można spokojnie przez nie przebrnąć, są pikantne i rozpalają zmysły.

Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że gdy zejdą się dwie bardzo temperamentne osoby... cóż lepiej uciekać... 


Książka praktycznie czyta się sama. Historia bardzo wciąga i sprawia, że chce się być częścią życia (chociaż naprawdę niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniej litery, przynajmniej w tej części. 


Autorce bardzo dziękuję za tę dawkę przygód Gabrielli i Victora.
Nie mogę się już doczekać ciągu dalszego historii ich szalonego życia.


Ogólna ocena - 6/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ WCZEŚNIEJSZEGO PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU NOVAE RES. :)


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„The Call. Inwazja” - Peadar O'Guilín.