„Szczęście pisane marzeniem” - Katarzyna Michalak.

Drogi Czytelniku...

Przypadkowe spotkanie? Znajdzie się.
Wzajemna pomoc? Oczywiście.
Magia świąt Bożego Narodzenia? Obecna.
Zima, zamieć, odcięcie od świata? Tak.
Nagła strata? Niestety...
Odwaga, siła? Jasne, i są bardzo ważne.
Determinacja? Będzie.
Pewna ucieczka? Jasne.
Strach? Cóż...

Problemy? Nie obędzie się bez nich.

Pewne zmiany? Uhum...
Trudne relacje? Będą.
Ciągła walka? A jakże...
Pewien wypadek? Zdarzy się...
Naprawdę trudne decyzje? Koniecznie.
Nadzieja? Tak.
Niebezpieczeństwo? Niestety...

Między innymi właśnie to  tym razem znajdziemy w najnowszej książce Katarzyny Michalak pod tytułem „Szczęście pisane marzeniem”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Wspaniale było przenieść się do świata Gabriela, Liwii, Oskara, Anieli, Igora, Janka, Bruna, psiaków: Mufki oraz Solany i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze,
bohaterowie. Są dość dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący.
Czy kogoś polubiłam? Tak, Liwię, Gabriela, Oskara, Anielę. To poranione dusze, doświadczone przez los, a mimo to pełne empatii i ciepła. Po prostu nie dało się inaczej.

Niestety nie mogę tego powiedzieć przykładowo o braciach Oskara czy pewnych mężczyznach... Oni mnie denerwowali (dobra, może nie ciągle, ale jednak...), ja wiele rozumiem, ale...
Dobra, już milczę, nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że jest to prawdziwy rollercoaster emocjonalny, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się dość szybko. Nie zwalnia do samego końca. Autorka serwuje nam emocje naprawdę sporymi porcjami. Nie brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.


Po trzecie, styl. Książka, tak jak inne powieści autorki, napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego, co jak zawsze uprzyjemnia i bardzo przyśpiesza czytanie. Daję za to plusika.

Po czwarte, układ. Historię poznajemy tak naprawdę z kilku perspektyw, Gabriela (jego zdecydowanie najczęściej), Liwii, Oskara oraz Anieli. Autorka fajnie to wszystko poprowadziła. Niby dwie historie, cztery zbłąkane dusze a fajnie połączone ze sobą w jedną wspólną przygodę. Leci za to następny plusik. Oczywiście bardzo kibicowałam naszym personom, po prostu nie dało się inaczej...

Po piąte, święta Bożego Narodzenia w tle. Tak, były tu obecne. Tak czułam ich magię na każdym kroku. Tak, dawały nadzieję. Myślę, że nie muszę tu nic więcej dodawać...

Po szóste,
zakończenie. Cóż, powiem jedno, cieszę się, że było właśnie takie, choć nie było jakoś specjalnie zaskakujące. Inne by tu zdecydowanie nie pasowało. Zresztą udusiłabym autorkę za cos przeciwnego. Dobra, nic więcej nie pisze, nie chcę zdradzać za wiele. Przyznaję za nie kolejnego plusa.

Powieść zdecydowanie jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że utrata wszystkiego to nie porażka, czasami wręcz przeciwnie...
 
Książka praktycznie czyta się sama. Historia bardzo mnie wciągnęła, sprawiła, że chciałam być częścią życia (choć troszkę pogmatwanego, a na pewno smutnego...) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do końca.

Autorce bardzo dziękuję za kolejną przygodę.
Jest to jak na razie zdecydowanie moja ulubiona powieść autorki.

Coraz bardziej przekonuję się do twórczości pisarki, zaczynam odkrywać ją na nowo.


Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU ZNAK JEDNYMSŁOWEM. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„The Call. Inwazja” - Peadar O'Guilín.