„Karuzela” - Agnieszka Lis.

Drogi Czytelniku...

Jakiś czas temu miałam ogromną przyjemność przeczytać pewną powieść pewnej bardzo zdolnej autorki, mianowicie „Karuzelę”, którą napisała Agnieszka Lis.

Wspaniale było przenieść się do świata spokojnej Renaty, jej męża Mateusza, ich wspaniałych dzieciaków (kto by pomyślał, że z jednym z nich coś mnie będzie łączyło, mianowicie pasja :) ), żywiołowej Darii, matki Renaty, Anny, Miłoszka, Joanny i innych. Polubiłam ich już od pierwszej strony (no prawie wszystkich), zwłaszcza Renatę i Darię, mogłabym mieć takie przyjaciółki.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.

Po pierwsze, bohaterowie. Są świetnie wykreowani, interesujący, uzupełniają się wzajemnie. O to właśnie chodzi. Wiecie, że szukałam w Renacie cząstki siebie? Czy znalazłam? Tak! Myślę, że w wielu sytuacjach postąpiłabym tak samo jak ona, chociaż to się zmieniło przy końcu opowieści. Irytował mnie za to chwilami Mateusz, zwłaszcza gdy pewien incydent wyszedł na jaw. Anna dotrzymywała mu przez chwilę kroku. Stała się kobietą, którą ja zawsze bałam się, że się stanę.

Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że dla mnie to prawdziwy rollercoaster. Od pierwszej do ostatniej strony książka trzyma w napięciu. Walka Renaty, wszystkich tak naprawdę, jest ciężka i wymaga wielu poświęceń. Nie każdego na to stać. Autorka płynnie prowadzi nas przez najcięższe chwile w życiu Renaty. Czułam się jakbym była obok, jakbym walczyła z nią, jakbym trzymała ją za rękę i kibicowała siedząc przy jej szpitalnym łóżku. I tak powinno być.

Agnieszko, zabiję Cię tylko za jedno, mianowicie za zakończenie. Do końca miałam nadzieję, że będzie inne. A najgorsze jest to, że wiem, że inne być nie mogło.

Powieść nie jest kolejną lekką lekturą do poduszki. Wzrusza, pokazuje, że nie wolno lekceważyć nawet tych z pozoru błahych sygnałów ostrzegawczych, które wysyła nam ciało, inaczej może być już za późno...

Książka praktycznie czyta się sama, historia wciąga, sprawia, że aż chce się być częścią życia bohaterów.

Gwarantuję, że chusteczki będą potrzebne, mi były. Zwłaszcza przy końcu. I to dużo.

Agnieszko dziękuję za tę historię. Zostanie ze mną na dłużej. Wyryła się w moim sercu.

Ogólna ocena - 6/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.

Pozdrawiam, Iza.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.