„Grzech pierworodny” - Anna Szafrańska.

Drogi Czytelniku...

Dzisiaj, choć zazwyczaj tego nie robię, ale tym razem musiałam zrobić wyjątek, chciałabym się z Wami podzielić pewnym, według mnie mądrym cytatem:
„Bo w pewnym momencie przychodzi taki czas, że spojrzymy na siebie w lustrze, zastanawiając się, kim tak naprawdę jesteśmy. Czego chcemy od życia i co chcemy dla siebie zrobić. Czy pragniemy się realizować, spełniać swoje marzenia, walczyć o przetrwanie, czy też po prostu położyć się na torach i ze stoickim spokojem czekać na swój koniec.
Nie staram się was obrazić, drodzy czytelnicy. Ale pokazuję, że KAŻDY MA PRAWO PRZEŻYĆ SWOJE ŻYCIE TAK, JAK SOBIE TEGO ZAŻYCZY. BEZ STAWIANYCH NA PIEDESTALE AUTORYTETÓW, od których zamierzamy się uczyć i z których mamy brać przykład. NALEŻY PAMIĘTAĆ, ŻE WSZYSTKIE CZYNY, JAKICH DOKONAMY TERAZ, BĘDĄ MIAŁY SWOJE SKUTKI W PRZYSZŁOŚCI. A przeszłość, jak widać bardzo szybko potrafi dogonić teraźniejszość, aby zniweczyć plany układane z myślą o przyszłości.”
Osoby, które już czytały powieść wiedzą, że to z niej pochodzi cytat, dla niewtajemniczonych, są to słowa, które znajdziemy w pewnej świetnej książce, mianowicie jest nią „Grzech pierworodny” autorstwa Anny Szafrańskiej. Jest to niestety drugi i ostatni tom przygód Nelki i Gilberta. (Ania nie wiem czy Cię za to zabić, ucałować, czy zamknąć w piwnicy i kazać pisać kontynuację!).


Wspaniale było ponownie przenieść się do świata Neli - dziewczyny, która przeszła tu niesamowitą wewnętrzną przemianę (wreszcie się tego doczekałam!), jej najlepszej przyjaciółki, prawdziwego, żywego rudowłosego wulkanu energii - Olgi, jej braci - Michała, Bartka i Kacpra, jej rodziców - Doroty i Mateusza, Gilberta - chłopaka zagadki (Ania stanowczo nadal za mało o nim wiem!), babci Gilberta - Klary (o tak beznadziejnym przypadku zakochania już dawno nie czytałam), dziadka Gilberta - Edwarda, Marcela, Weroniki i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.

Po pierwsze, bohaterowie. Są bardzo interesujący, świetnie wykreowani, bardzo zróżnicowani, uzupełniają się wzajemnie i to pod każdym względem. Nie są typowi, schematyczni. Znalazłam tu, po raz kolejny zresztą, prawdziwy kalejdoskop osobowości.
Autorka funduje im tu, niemal każdemu, najbardziej chyba Neli, Gilbertowi, Marcelowi, rodzinie Neli, prawdziwą wewnętrzną przemianę. Czy na korzyść? To już będziecie musieli ocenić sami.
W powieści całym sercem pokochałam Olgę. To przykład przyjaciółki na dobre i złe. Każdemu takiej życzę. Za to współczułam Neli i Gilbertowi przez całą historię, nie chciałabym się znaleźć w takiej sytuacji, jak oni. Nikt nie powinien...
Ania stworzyła też prawdziwego potwora odpowiedzialnego za wszystkie nieszczęścia innych, którego całym sercem nienawidzę. Mam ochotę z miejsca go zastrzelić. Serio. Jak można taki los zgotować bliskim, jak można tak nie mieć serca? O kim mowa? Tego nie zdradzę, dowiecie się z kart powieści.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że prawdziwy rollercoaster to za mało, stanowczo za mało, przynajmniej dla mnie. Od pierwszej do ostatniej strony książka trzyma w napięciu. Akcja przez całą powieść nie zwalnia, nabiera wręcz z czasem coraz szybszego, niemal zawrotnego pod koniec, tempa. Przed naszymi bohaterami Ania postawiła wiele przeszkód, wiele tajemnic, zagadek, zakrętów, trudnych wyborów. Nie jest łatwo podjąć właściwe decyzje. Czy Neli i innym się to uda? Przeczytajcie sami. To wszystko sprawia, że książka nie nudzi (ani przez sekundę), mnie momenty niektóre nawet bawiły, zwłaszcza pewna rozmowa Gilberta z... (ci, którzy czytali wiedzą o czym mówię, a inni, cóż... zapraszam do lektury), z zapartym tchem czyta się kolejne strony. Autorka nie daje wytchnąć ani na chwilę.
Zwłaszcza przy czytaniu ostatnich stron.

Powieść jest idealną lekturą do poduszki. Wzrusza, bawi, jest bardzo życiowa.

Opowieść pokazuje, że nawet w dzisiejszych trudnych czasach można liczyć na naprawdę lojalnych i prawdziwych przyjaciół oraz to, że tylko i wyłącznie my jesteśmy kowalami swojego losu i to wyłącznie od naszych decyzji zależy jak przeżyjemy życie.

Książka praktycznie czyta się sama, historia wciąga, sprawia, że aż chce się być częścią życia bohaterów.

Aniu dziękuję za tę historię. Zostanie ze mną na dłużej.
Z niecierpliwością czekam na kolejny tom! Tak, będzie kolejny! Wprawdzie już nie bezpośrednio o Nelce i Gilbercie, ale o Oldze! Ja się z tego cieszę i Aniu zobowiązuję Cię w tym miejscu do ogromnej rekompensaty dla niej za to, że jest, przynajmniej według mnie, najlepszą osobą w tej książce (i moją ulubioną).

Ogólna ocena - 6/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.

Pozdrawiam, Iza.

Komentarze

  1. Wciągające książki i te co wręcz czytają się same to chyba te najbardziej ulubione. Tylko ciężko na takie trafić, zazwyczaj to albo wstęp się dluzy w nieskończoność albo akcja sie rozwija pod koniec i szybko kończy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gwarantuję, że tu nie grozi Ci ani przydługi wstęp, ani akcja, która rozkręca się dopiero pod koniec.

      Usuń
  2. Piękny cytat, taki wymowny i do bólu prawdziwy...
    Książa zapowiada się niezwykle interesująco, a recenzja - jak zawsze pełnia emocji. :*

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.