„Wernisaż” - Oskar Salwa.

Drogi Czytelniku...

Wiecie co? Długo czekałam na tego typu książkę.
Czekałam, aż tematyka, wątki i sama historia zaspokoją moją ciekawość w kwestii porównania mojej własnej wizji współczesnego artysty, codzienności w jakiej żyje z jakąś spisaną na papierze. Być może sprawdzoną, przeżytą. Z różnym efektami szukałam, przeglądałam, aż w końcu praktycznie przypadkiem sama do mnie 'przyszła'. O jakiej książce mowa? Oczywiście o „Wernisażu” autorstwa Oskara Salwy. Powieść ta zdała egzamin w wyżej wspomnianej kwestii (jeśli znacie jeszcze jakieś książki poruszające ten aspekt dajcie znać w komentarzach). 

Wspaniale było przenieść się do świata Marty, ekscentrycznego Filipa (Co dziewczyny w takich typach widzą? Ja bym z takim być nie mogła, oj nie...), Viki, Romana, Zuzanny, Paco, Sebastiana i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.

Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, barwni, interesujący i tak bardzo od siebie różni, jak tylko mogą być. Zwłaszcza Filip i Marta. Mamy tu prawdziwą plejadę osobowości. Bardzo mi się to podobało. Każdy był inny, wyjątkowy na swój sposób. Byli tacy, jakby to określić, hmm… rzeczywiści, żywi, namacalni i pozytywnie zakręceni. Martę z miejsca polubiłam. Filip... Ten to... Cóż, lekko mówiąc irytował mnie. Nie potrafiłam zrozumieć tych jego wariactw.

Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że akcja przez całą powieść płynie miarowo, nie pędzi. Człowiek czytając odpręża się. Minusem jest to, że mało co tak naprawdę czytelnika w niej może zaskoczyć.

Po trzecie, świat artystów. Oskar, 
zupełnie jakby sam kiedyś był częścią takiego świata (chwilami byłam tego niemal pewna) ukazuje nam blaski i cienie życia u boku artysty w świecie barw, wernisaży, obrazów, mniej lub bardziej pozytywnie zakręconych maniaków sztuki. Rozkłada go niemal na czynniki pierwsze, pozwala nam poznać od podszewki, zza kulis. Ja osobiście czułam się jakbym stała z boku  i oglądała te wszystkie wystawy, piękne obrazy, momenty samego tworzenia. To było fajne doświadczenie, otworzyło mi oczy na kilka spraw. 
 
Książka praktycznie czyta się sama, historia wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia bohaterów, ich losów.

Powieść pokazuje dobre, ale i złe aspekty sztuki i wszystkiego co jest z nią związane.

Oskarze dziękuję za tę historię. Zostanie ze mną na dłużej.

Ogólna ocena - 4/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.

Pozdrawiam, Iza.

ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU LIRA. :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.