„Anioł Stróż” - Nicholas Sparks.

Drogi Czytelniku...

Nie od dziś wiadomo, że psiak jest najlepszym i najwierniejszym przyjacielem człowieka (tak, wiem, właściciele kotów w tym momencie się oburzą, przepraszam, ale taka prawda). Uważam, że każdy powinien mieć w domu choć jednego psa (oczywiście jeżeli ma ku temu odpowiednie warunki), zwłaszcza, gdy w domu są dzieci. Zwierzęta te znakomicie wyczuwają to, czy człowiek jest dobry, czy zły, jakie ma zamiary. Nie wiem jak to robią, pewnie mają to w genach. Nicholas Sparks w „Aniele Stróżu” świetnie to pokazuje. Cieszę się, że książka ta trafiła w moje ręce i mogłam ją przeczytać. 

Wspaniale było przenieść się do świata  silnej, choć doświadczonej przez los J
ulie, Richarda, Mike'a, wspaniałego psiaka Śpiewaka i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, sentyment. „Anioła Stróża” dostałam od pewnej bliskiej mi osoby na Święta Bożego Narodzenia ładnych kilka lat temu. Byliśmy bardzo blisko (na całe szczęście do dziś się to nie zmieniło) i tytuł ten był, jest i będzie swego rodzaju symbolem naszej relacji. Z przyjemnością wracam do tej lektury w szczególnych dla nas momentach i chwilach zwątpienia (nie ukrywajmy, w każdej relacji są dni dobre i złe, nigdy nie jest idealnie przez cały czas).
Od tej pozycji zaczęła się moja przygoda z książkami Sparksa.


Po drugie, bohaterowie.
Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący. Z miejsca polubiłam Julie. Dziewczyna, mimo młodego wieku, wiele przeszła, lecz pozostała silna i walczy o siebie, o każdy kolejny dzień i próbuje żyć normalnie. Przez całą powieść kibicowałam jej i życzyłam by zaznała jak najwięcej szczęścia. Moje serce całkowicie skradł Śpiewak, uroczy i kochany psiak. Cieszę się, że był tu jedną z głównych postaci. Bez niego ta opowieść nie byłaby kompletna.
Jeśli chodzi o panów... Cóż, szczerze powiem, że obaj są w moim guście, choć charaktery mają tak skrajne. Nie potrafiłabym między nimi wybrać, nawet mimo tego wszystkiego, czego dopuścił się Richard. Co przeskrobał? Tego już musicie się dowiedzieć sami.


Po trzecie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Zaczyna się mocnym akcentem, równie mocnym się kończy. Ha, środek niczym im nie ustępuje, zwłaszcza gdy Richard pokaże nam swoje prawdziwe oblicze... Możecie liczyć na romans, prawdziwy dramat i trochę też thriller. Za samo zakończenie miałam szanownego autora ochotę wręcz udusić (nie tylko wtedy w sumie, ale tu najbardziej). Jak tak można zagrać na uczuciach czytelnika, no jak ja się pytam (tak, dobrze myślicie, więcej nie powiem)?


Powieść stanowczo nie jest (bynajmniej w moim mniemaniu) lekką lekturą do poduszki. Odradzam czytanie jej po nocy.


Opowieść pokazuje, że niebezpieczeństwo może czaić się dosłownie wszędzie, trzeba w porę je dotrzeć...

 

Książka praktycznie czyta się sama. Historia wciąga, wywołuje całą masę skrajnych emocji (w tym również strach) i nie wypuszcza z objęć jeszcze na długo po skończonej lekturze.
 

Autorowi dziękuję za tę historię. Wyryła się w moim sercu. Zostanie ze mną na dłużej.
 

Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.

 

Pozdrawiam, Iza.

Komentarze

  1. Jestem wielką miłośniczką twórczości Nicholasa Sparksa. Uwielbiam czytać jego powieści, w których zawsze odnajduję cząstkę siebie. Jeszcze nie miałam okazji przeczytać "Anioła Stróża", ale po Twojej recenzji tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że czeka mnie wyśmienita lektura. Wszystko przede mną. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna, że zostanie jedną z Twoich ulubionych powieści Sparksa.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.