„Milion nowych chwil” - Katherine Center.

Drogi Czytelniku...

Wypadek? Niestety...
Trauma? Cóż...
Strach? Będzie.
Smutek, łzy? Obecne.
Chwile zwątpienia? No, cóż...

Problemy? I to nie jeden...
Nauka? Tak.
Niepewność? Uhum...
Między innymi właśnie to serwuje nam Katherine Center w swojej najnowszej książce pod tytułem „Milion nowych chwil”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury.

Wspaniale było przenieść się do świata Margaret, jej rodziców, jej siostry Kitty, Chipa, Iana, Niny, Mylesa, Evelyn, Tary i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.

Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący.
Muszę przyznać, że Margaret polubiłam, chociaż momentami miałam ochotę ją udusić. Dlaczego? A to już zachowam dla siebie. Bardzo jej współczułam. 

Za to nie ani trochę nie polubiłam matki Margaret oraz Chipa. Miałam ochotę, i to nie raz, porządnie uderzyć ich w te ich główki... Nie zdradzę jednak nic więcej.

Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja nie rozkręca się za szybko, jednak z czasem okazało się, że wcale nie musiała. Autorka za to serwuje nam emocje dużymi porcjami. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Margaret.

Po trzecie, emocje. Znajdziemy ich tu cały kalejdoskop, od smutku do śmiechu Leci za to plusik, chociaż szczerze mówiąc spodziewałam się czegoś więcej...

Po czwarte, styl. Książka napisana jest lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją szybko, łatwo i przyjemnie. Daję za to oczywiście plusa.

Po piąte, trudne tematy. Siłą rzeczy są tu poruszane, co mnie ogromnie cieszy. Muszę niestety przyznać, że autorka nie do końca jednak to 'udźwignęła' To i owo mogłoby być lepiej ujęte... Nie napiszę jednak już nic więcej. Zapraszam do lektury stron książki. Mimo wszystko daję za to plusika.

Powieść mimo tematu, który porusza, jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść świetnie pokazuje, że mamy tylko jedno życie, które może zakończyć się w każdej chwili i tylko od nas zależy jak je przeżyjemy, choćby momentami było to cholernie trudne...

Książka praktycznie czyta się sama. Historia wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia (chociaż momentami bardzo niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do finału.

Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę, wprawdzie czegoś mi tu brakowało, lecz opowieść ta na pewno zostanie ze mną na dłużej. :)


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU MUZA. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.