„Playboy” - Katy Evans. [PRZEDPREMIEROWO]

Drogi Czytelniku...

Na wstępie chcę zaznaczyć, iż jest to lektura skierowana raczej do pełnoletnich miłośników literatury, ponieważ zawiera między innymi sceny erotyczne.


Napięcie? Oczywiście.
Hazard? Tak.
Duże pieniądze? Jasne.

Emocje? Będą.
Namiętność? Pewnie. 

Silne charaktery? Będą.
Niespodzianki? Nie inaczej.
Problemy? Znajdą się.
Między innymi właśnie to serwuje nam Katy Evans w książce pod tytułem „Playboy”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, niezmiennie odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Jest to piąty tom cyklu Manwhore.

Mała uwaga, mianowicie, znajomość poprzednich tomów w tym przypadku nie jest absolutnie konieczna.

Wspaniale było ponownie przenieść się do świata Wynn, Cullena, Callana, Livvy (Olivii), Malcolma, Rachel, Tahoe, Giny, Pepper, Olivera, Mike'a, Gigi, Alessandry, Emmetta, Steviego, Shawna, Adama, Sondry, Carsona, Jamesa, Issaca, Lucasa, Henriego, Hollisa, Tima, Delii, Leroya i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Znów są dobrze wykreowani, zróżnicowani i bardzo interesujący.
Muszę przyznać, że polubiłam Wynn, lubię też jej przyjaciółki. Spodobał mi się ich charakter i sposób bycia. Jeśli chodzi o resztę, cóż, tu bywało różnie.
Dobra, nie zdradzam już nic więcej.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się dość szybko, później wcale nie będzie spokojniej. Autorka serwuje nam emocje sporymi porcjami. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.

Po trzecie, emocje. Znajdziemy ich tu dość sporo, po śmiech i radość aż do smutku i łez. Daję za to plusika. Przy tej lekturze można łatwo oderwać się od szarej (i aktualnie bardzo zimnej) rzeczywistości.

Po czwarte, styl. Książka, tak jak jej poprzedniczki, napisana jest lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko (zdecydowanie za szybko), łatwo i przyjemnie. Daję za to oczywiście kolejnego plusika.

Po piąte, układ. Historię poznajemy gównie z dwóch perspektyw, jego (Cullena) i jej (Wynn). Zawsze to mówię i będę to powtarzać do znudzenia, to bardzo dobre i ciekawe rozwiązanie, dzięki temu możemy lepiej wczuć się w naszych bohaterów, zrozumieć ich motywacje, dowiedzieć się co tam im w duszy gra. Ja to bardzo lubię w książkach (każda mogłaby być napisana w tej sposób). Nie może być inaczej, leci za to następny plus.

Po szóste, hazard i świat hazardzistów. Autorka bardzo sprawnie się po nim 'poruszała', nie nudziła mnie ani przez chwilę, wszystko fajnie opisywała. Przyznaję za to plusika.


Po siódme, zakończenie. Cóż, było troszkę do przewidzenia, lecz w tym wypadku wcale mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, nie chciałabym by było inne.


Powieść jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że czasami nawet hazard ma swoje dobre strony (sama nie wierzę, że to piszę).


Książka, dokładnie tak jak cztery poprzednie tomy, praktycznie czyta się sama, znów nawet nie wiedziałam kiedy dobrnęłam do końca (ta przygoda trwała zdecydowanie za krótko). Historia bardzo wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do poznania zakończenia.

Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy mieli okazję 'spotkać' się z Wynn i innymi. :)

Polecam zaopatrzyć się w kieliszek dobrego wina sięgając po tę lekturę. ;)


Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ WCZEŚNIEJSZEGO PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU KOBIECE. :)


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.