„Dziewczyna która czuła zbyt mocno” - Monika Cieluch.

Drogi Czytelniku...

Na wstępie chcę zaznaczyć, iż jest to lektura skierowana raczej do pełnoletnich miłośników literatury, ponieważ zawiera między innymi treści erotyczne (niezbyt wiele i niezbyt wulgarne, ale zawsze...).


Pewien kamuflaż? Niestety.
Poważne zmiany? Obecne.
Przeprowadzka? Jasne.
Emocje? Tak.
Nieporozumienia? Cóż...

Problemy? Będą.
Szansa na nowy początek? Pewnie.
Trudne relacje rodzinne? Będą.
Trudna przeszłość? Niestety...

Miano lokalnej dziwaczki? Cóż...
Trudne wybory? Znajdą się.
Samotny ojciec? Tak.
Młody żołnierz? Tak.
Rozczarowanie? Możliwe.
Ogromna strata? Niestety.

Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce Moniki Cieluch pod tytułem „Dziewczyna, która czuła zbyt mocno”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, niezmiennie odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Jest to tom pierwszy cyklu Dziewczyna, która czuła zbyt mocno.


Wspaniale było przenieść się do świata London, Jareda, Tylera, małej Mii, Stevena, Maisona, Patricka, Manfreda, Rose, Jenny, Louise, Alison, Amber, małej Scarlett i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i bardzo interesujący.
Muszę przyznać, że polubiłam London, Tylera, małą Mię, Manfreda, Rose i Louise. Niestety tylko ich. Podobał mi się ich charakter i sposób bycia.
Niestety nie mogę tego powiedzieć o Jaredzie, Stevenie czy Amber.
Nie napiszę jednak dlaczego, nie chcę zdradzać za wiele.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy emocjonalny rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się swoim tempem, naturalnie. Autorka serwuje nam emocje dużymi porcjami. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza London.


Po trzecie, emocje. Znajdziemy ich tu ogrom, od gniewu, poprzez strach aż po radość (chociaż tej chwilami mogłoby być zdecydowanie więcej). Leci za to oczywiście plusik.


Po czwarte, styl. Książka, tak jak inne książki autorki, napisana jest lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko (choć książka jest dość gruba), łatwo i przyjemnie. Daję za to kolejnego plusika.

Po piąte, układ. Historia składa się z trzech części. Każdą poznajemy z perspektywy innego bohatera, kolejno - Jareda, London i Tylera. To ciekawe rozwiązanie. Ta narracja pasuje do historii, którą chce nam przekazać pani Monika. Leci za to plus. 


Po szóste, ważne tematy. Tak, są tu poruszane. Mam tu na myśli na przykład trudy wychowywania dzieci będąc samotnym rodzicem oraz powołania wojskowego i relacji z rodziną i partnerem z niego wynikającą. Autorka bardzo fajnie przedstawia nam tu tę kwestię. Nie może być inaczej, przyznaję za to następnego plusa.

Po siódme, zakończenie. Autorka zrzuca w nim na naszych bohaterów prawdziwą 'bombę' (przynajmniej ja to tak 'widzę' i odbieram). To sprawia, że ma się ochotę sięgnąć po kolejny tom, czekać na niego z niecierpliwością.

Powieść jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że miłość, przyjaźń oraz dobrych ludzi często znajdziemy bliżej niż myślimy, wystarczy tylko otworzyć się na ludzi i ogólnie na życie.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia naszych bohaterów (no może nie w pewnych momentach) i nie opuszczać go aż do końca, przynajmniej w tej części.

Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę.
Już nie mogę doczekać się kontynuacji tej historii (na szczęście zostanie wydana już niedługo).  :)


Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU AMARE. :)


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.