„Wymarzone” - Justyna Piec-Głogowska.

Drogi Czytelniku...

Małżeństwo gorąco pragnące mieć dziecko? Jest.
Miłość? Jasne.
Przyjaźń? Obecna.
Presja? Niestety.
Nadzieja? Tak.
Niechęć? Będzie.
Uczucie przytłoczenia? Chwilami...
Wiele nieudanych prób zajścia w ciąże? Niestety.
Alkohol? Nie obędzie się bez niego.
Problemy? Obecne.

Niepewność? Cóż...
Pewnego rodzaju anioł stróż? Pewnie.

Pewnego rodzaju zdrada? Znajdzie się.
Pomoc? Nie obędzie się bez niej.
Między innymi właśnie to serwuje nam Justyna Piec-Głogowska w swojej najnowszej książce pod tytułem „Wymarzone”.
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, standardowo odsyłam do lektury, książki oczywiście.

Wspaniale było przenieść się do świata Karoliny, jej męża Adama, Ady, Gośki, Jagody, tajemniczej Natalii, jej synka Stasia, Anny, Kuby, jego synka Wojtka, Marty oraz jej dzieci Zuzi i Marka, Pawła, Julii i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dość dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący.
Muszę przyznać, że polubiłam tu Annę, Karolinę, Adama, tajemniczą Natalię, Martę oraz Marka. Ok, niektórzy z nich mieli swoje za uszami, jednak ostateczni wyszli na plus.
Niestety nie mogę tego napisać przykładowo o Adzie. Ona była po prostu... 
Dobra, nie piszę nic więcej, nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Nie o to jednak tutaj chodzi. Mimo wszystko akcja rozkręciła się dość szybko, później wcale nie było spokojniej. Autorka serwuje nam emocje dużymi porcjami. Troszkę brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji (jednak nie one były tu kluczowe), lecz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony już nie.


Po trzecie, styl. Książka napisana jest lekkim językiem, przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją łatwo i dość szybko (troszkę za szybko). Daję za to oczywiście plusa.

Po czwarte, układ. Historię poznajemy z dwóch perspektyw - Karoliny (jej chyba częściej) i Adama, czyli naszego małżeństwa starającego się o potomka. Ta narracja tu bardzo pasowała. Fajnie było 'zobaczyć' co tam im w duszy gra i jak poszczególne wydarzenia na nich wpływają. Leci za to kolejny plusik.

Po piąte, ważne tematy. Tak, są tu poruszane. Mam na myśli długotrwałe staranie się o potomka i konsekwencje kolejnych porażek. Autorka w fajny i ciekawy sposób przedstawia nam ten problem. Przyznaje za to plusika. 

Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że staranie się o potomka czasami okupione jest sporym cierpieniem.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia wciąga, chociaż nie zawsze sprawia, że chce się być częścią życia naszych młodych bohaterów, jednak nie chciałam opuszczać go aż do ostatniej litery.

Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę. :)
Czekam na kolejne powieści autorki. :)

Ta lektura naprawdę daje do myślenia i otwiera oczy na pewne sprawy... Myślę, że potrzeba właśnie takich książek na polskim rynku.

Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU NOVAE RES. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.