„Przeznaczona diabłu” - Aleksandra Możejko. [PRZEDPREMIEROWO]

Drogi Czytelniku...

Na wstępie chcę zaznaczyć, że znajdziemy tu między innymi sceny erotyczne i wulgarne słownictwo, więc jest to powieść skierowana głównie do pełnoletnich miłośników literatury.

Mafia? Obecna.
Wpływy? Są.
Pewna umowa? Tak.
Wymuszony ślub? Jest.
Szantaż? Będzie.
Strach? Niestety...

Pożądanie, seks? Pewnie.
Morderstwa? Cóż...
Walka? Znajdzie się.
Emocje? Oj, tak.
Poświęcenie? Niestety...
Ciągłe zagrożenie życia, niebezpieczeństwa? Cóż...
Tajemnice, kłamstwa? Tak.
Intrygi? Niestety.

Między innymi właśnie taką mieszankę serwuje nam Aleksandra Możejko w swojej najnowszej książce pod tytułem „Przeznaczona diabłu”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Jest to pierwszy tom cyklu Przeznaczona diabłu (tak go roboczo nazwałam).


Wspaniale było przenieść się do świata Alessy/Alessandry, Antonia, Mariny, Leo, Amadeo, Vinniego, Sam, Matta, Toma, Scottiego, Maxa, Gustava, Poliny, Dantego, Jose'a, kota Azkota i innych.
 
Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i dość interesujący. Nie polubiłam nikogo, jednak w tego typu powieści to plus.
Nie napiszę jednak dlaczego. Nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Muszę przyznać, że akcja rozkręca się szybko. Później aż do samego końca wcale nie było spokojniej, a pod koniec... Autorka serwuje nam emocje dużymi porcjami. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Alessa.


Po trzecie, styl. Książka napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwia, bardzo uprzyjemnia czytanie i sprawia, że czyta się bardzo szybko (jak dla mnie za szybko, książka mogłaby mieć jeszcze z kilkadziesiąt stron...). Za to daję plusa.

Po czwarte, układ. Historię poznajemy z dwóch perspektyw, Alessy i Antonia. Jak już wiecie, uważam, że w tego typu powieściach jest to bardzo dobre rozwiązanie. Czytelnik dzięki temu poznaje wydarzenia, których nie mógł 'widzieć' bohater przebywający gdzieś indziej, a wydarzenia te mogły być bardzo istotne. Poza tym byłabym bardzo nie pocieszona gdybym nie wiedziała co tam w duszy gra naszemu Diabłu. Przyznaję za to kolejnego plusika.   


Po piąte, świat mafii. Autorka dość barwnie i w ciekawy sposób oprowadza nas po ich świecie i 'pokazuje' zasady w nim panujące, a te jak wiemy są naprawdę bezwzględne. Niemal czułam jakbym sama należała do tej 'rodziny'. Niczego mi tu w tej kwestii nie brakowało. Leci za to następny plusik.

Po szóste, sceny erotyczne. Są dobrze napisane, są pikantne i rozpalają zmysły.

Po siódme, zakończenie. Warto do niego dotrzeć, autorka nieźle z nim namieszała (nie do końca wiem czy w pozytywny sposób). Zachęca do sięgnięcia po kontynuację. Za to również daje plusika.

Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że poświecenie nie zawsze jest warte swojej ceny i często ma niespodziewane konsekwencje.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia wciąga i sprawia, że chce się być częścią życia (chociaż naprawdę niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniego zdania, przynajmniej w tym tomie. 


Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę.
Nie mogę się już doczekać ciągu dalszego tej historii. :)


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ WCZEŚNIEJSZEGO PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU AMARE. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.