„Pozwól mi spłonąć” - Katarzyna Piątek.

Drogi Czytelniku...

Na wstępie chcę zaznaczyć, że znajdziemy tu między innymi scenę erotyczną i wulgarne słownictwo, więc jest to książka skierowana raczej do pełnoletnich miłośników literatury.


Nastolatki? Oczywiście.
Koniec szkoły? Jasne.
Zmiany? Pewnie.
Niespodzianki? Będą.

Nowe rodzeństwo? Tak.
Chęć poznania pewnych kwestii? Znajdzie się.
Zakazane uczucia? A jakże.

Nałóg? Niestety.
Trudne wybory? Cóż...
Wątpliwości? Znajdą się.
Pewne plany? Bez tego się nie obędzie.
Tajemnice? Będą.
Kłamstwa? Tak.
Chęć ochrony? Jasne.

Między innymi właśnie to serwuje nam Katarzyna Piątek w swojej najnowszej książce pod tytułem „Pozwól mi spłonąć”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Miło było przenieść się do świata Addison, Masona, Marcusa, Moniki, Samanthy, Hope, Asha, Colina, Matta, Alison, Natalie, Lulu i innych
.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.

Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący.
Czy kogoś polubiłam? Tak, Addison i Masona.
Polubiłam ich, mimo iż momentami miałam ochotę ich udusić. Poza tym każdy miał coś na sumieniu, mniejsze lub większe przewinienia.
Dobrze myślicie, nie zdradzę nic więcej.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że nie jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się swoim tempem, lecz do końca nie było spokojne. Autorka serwuje nam emocje sporymi porcjami. Nie brakowało tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.


Po trzecie, styl. Książka napisana jest lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją bardzo szybko i łatwo. Daję za to plusika. Jak dla mnie powieść ta mogłaby mieć jeszcze z pięćdziesiąt stron i jeszcze ze dwa lub trzy wątki. Za to z kolei leci malutki minusik.

Po czwarte, układ. Historię tę poznajemy z perspektywy Addison i Masona. To był tutaj bardzo trafiony (według mnie) pomysł. Ta narracja bardzo pasowała i dzięki niej historia się uzupełniała. Osobiście wolałam te rozdziały, które 'opowiadała' nam Addison. Przyznaję za to kolejnego plusika. 


Po piąte, emocje. Gwarantuję Wam, że ich nie zabraknie, od złości, smutku, strachu i rozczarowania do szczęścia. Leci za to oczywiście kolejny plusik.


Powieść mimo wszystko jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że czasami dogłębne zbadanie jakiejś kwestii przynosi naprawdę niespodziewane skutki.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia nawet mnie wciągnęła, sprawiła, że chciałam być częścią życia (chociaż momentami pokręconego a nawet niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniej litery.


Autorce dziękuję za tę przygodę. :)
To była ciekawa lektura.


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU NOVAE RES. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.