„Lokator” - K.M. Serafin. [PRZEDPREMIEROWO]

Drogi Czytelniku...

Pewna dziewczyna pragnąca troszkę spokoju? Jest.
Irytujący i przystojny facet, który wprowadził się obok? Obecny.

Pewne problemy? Cóż...
Wybuchowe temperamenty? Będą.
Strach? Jest.
Wierni przyjaciele? Nie inaczej.
Oszustwa, kłamstwa i zdrada? Niestety...

Między innymi właśnie to serwuje nam K.M. Serafin w swojej debiutanckiej książce pod tytułem „Lokator”.
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury książki.


Miło było przenieść się do świata Sary, Davida, Agnes, Martina, Damiana, Stacey, Roba, Irene, Lilian, Mike'a, Liama, Moniki
 i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, interesujący i zróżnicowani. Czy kogoś polubiłam? Cóż... Z przykrością muszę przyznać, że nie do końca. Tylko troszkę Sarę i jej przyjaciół.
Jeśli chodzi o innych... Praktycznie każdy mnie czymś zarówno zniechęcał jak i przyciągał.
Nie zdradzę jednak nic więcej.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się swoim tempem, mimo to cały czas coś się dzieje. Autorka nie serwuje nam emocji sporymi porcjami. Troszkę brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, lecz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Sara, już nie.


Po trzecie, styl. Autorka pisze dość lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko (zdecydowanie zbyt szybko, szkoda, że książka nie miała jeszcze tak z pięćdziesiąt stron...), przyjemnie i łatwo. Daję za to plusika.

Po czwarte, zakończenie. Cóż, nie powiem żeby było jakoś specjalnie zaskakujące, troszkę się go spodziewałam... Jednak z drugiej strony nawet tu pasowało. Leci za to zarówno plusik, jak i minusik.

Powieść zdecydowanie jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że czasami miłość dosłownie puka nam do drzwi, tylko od nas zależy czy jej otworzymy i wpuścimy ją do naszego serca...


Książka praktycznie czyta się sama. Historia nawet wciąga ('łyknęłam' ją niemal na raz, nie da się inaczej przy dość niskiej liczbie stron...) i sprawia, że chce się być częścią życia (choć momentami naprawdę pokręconego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do końca.


Autorce dziękuję za tę przygodę.
Fajnie spędziłam czas podczas lektury. :)


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ WCZEŚNIEJSZEGO PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU NOVAE RES. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.