„Ostatni rajd” - Michał Podgórski.

Drogi Czytelniku...

Pewne królestwo? Jasne.
Dawne czasy? Obecne.
Ciągłe niebezpieczeństwa? Niestety.
Morderstwa? Są.
Pewne okrucieństwa? Niestety...
Pewien wojownik? Jest.

Próby ratowania wyżej wspomnianego królestwa i wsi? Tak.
Wrogowie, którzy nie są ludźmi? Pewnie.
Prawdziwa przyjaźń? Uhum.
Walka? Cóż...
Myślenie strategiczne? Oczywiście.
Kłamstwa? Tak.
Niespodzianki (nie zawsze te miłe)? Będą.

Między innymi właśnie to znajdziemy w debiutanckiej książce Michała Podgórskiego pod tytułem „Ostatni rajd”.
Jaki osiągnął efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, standardowo odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Miło było przenieść się do świata Dardana, Kai, Guliusa, Urbana, Jarmosa, Kahadena, Vadienne, Ruddabarda, Tymona, Maradda, Ratto, Hłaza, Amona, Jorka i innych (mam nadzieję, że nie przekręciłam żadnego imienia).


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dość dobrze wykreowani i zróżnicowani.
Powiem Wam, że nie polubiłam nikogo. Miałam nadzieję polubić Dardana i Kaję, niestety się nie udało.
Bardzo bym chciała by było inaczej.
Niestety niemal wszyscy mnie wkurzali i mieli coś na sumieniu.
Dobra, nie zdradzam już nic więcej.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że nie do końca jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się dość szybko, nie zwalnia ani na chwilkę, lecz to tu było troszkę za mało. Za to nie brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.

Po trzecie, świat królestw i wojen. Autor nas po nim oprowadza i 'pokazuje' nam jego tajemnice (a tych kilka jest), niestety nie zawsze wciągając czytelnika... Czegoś mi tutaj brakowało. Przyznaję za to zarówno plusa, jak i minusa.


Po czwarte, styl. Książka napisana jest specyficznym językiem, bywały momenty, że lektura troszkę mnie męczyła... Za to również daję kolejnego plusika, jak i minusa.

Po piąte, zakończenie. Warto do niego dotrzeć, jednak osobiście spodziewałam się czegoś ciut innego... Przyznaję za nie plusika.


Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że zwycięża tylko ten, kto walczy oraz to, że miłość ma różne postaci, nie zawsze są tak oczywiste jakby się mogło wydawać.


Książka niestety nie zawsze czyta się sama. Historia nawet wciąga, jednak nie sprawia, że chce się być częścią życia (czasami naprawdę niebezpiecznego) naszych bohaterów. Mimo wszystko nie chciałam opuszczać go aż do ostatniej kropki.


Autorowi dziękuję za tę przygodę. :)


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU NOVAE RES. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.