„Małomiasteczkowy” - Tomasz Duszyński.

Drogi Czytelniku...

Przypadki? Będą.
Tajemnice? Tak.
Chęć rozwiązania sprawy? Jasne.
Rozwiązanie pod samym nosem? Możliwe.
Pewien powrót? Pewnie.
Sekrety? Znajdą się.
Kłamstwa? Niestety.

Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce Tomasza Duszyńskiego pod tytułem „Małomiasteczkowy”.
Jaki osiągnął efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Miło było przenieść się do świata Anny, Konrada, Marty, Kamila, Jerzego, Oli, Marka, Mariusza, Beaty, Bartka, Stefana, Adriana, Zuzy, Antoniego, Arka, , Zenona, Ryszarda, Staszka i innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący.
Czy kogoś polubiłam? Nie, niestety nikogo, nad czym ubolewam. Chciałam polubić naszych głównych bohaterów, lecz nieco do tego zabrakło.
Czasami miałam ich ochotę po prostu udusić, zwłaszcza Konrada...
Zresztą nie tylko ich.
Tak, dobrze myślicie, nie podam powodu.
Nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się dość szybko, niemal przez całą powieść coś się działo. Autor serwuje nam emocje dużymi porcjami. Nie brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Konrad.


Po trzecie, styl. Książka, mimo tematyki, którą porusza, napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwiało i bardzo przyśpieszało czytanie. Leci za to oczywiście plusik.

Po czwarte, zakończenie i przesłanie. Nie do końca właśnie tego się po tej książce spodziewałam, coś zupełnie innego otrzymałam w rzeczywistości. Troszkę się zdziwiłam, ale pozytywnie. To było fajne. Oczywiście daję za to plusa.


Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że czasami rozwiązanie nawet najtrudniejszego problemu jest bliżej niż byśmy kiedykolwiek podejrzewali.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia nawet mnie wciągnęła, chociaż chwilami nie sprawiała, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów, chwilami też nie miałam ochoty docierać do końca (żeby za szybko nie poznać rozwiązania)...


Autorowi dziękuję za tę przygodę. :)
Myślę, że sięgnę po kolejne tego typu publikacje pisarza, jeśli takowe powstaną.


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SKARPA WARSZAWSKA. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.