„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.

Drogi Czytelniku...

Na wstępie chcę zaznaczyć, że ta powieść zawiera (naprawdę nieliczne) sceny erotyczne, więc jest skierowana raczej do pełnoletnich miłośników literatury.

Trudne relacje rodzinne? Cóż...
Chęć odejścia z tego świata? Niestety...
Pewna terapia? Tak.
Strata? Obecna.
Trauma? Będzie.

Obietnice? Są.
Wątpliwości? I to wiele.

Problemy? Znajdą się.
Ból? Oczywiście...
Lęk? Jest.
Żałoba? Jasne.
Kłamstwa? Pewnie.
Walka? Nieustanna.
Przypadkowe spotkanie? Nie jedno.
Hejt? I to jaki.
Niespełnione marzenia? Tak.
Strach? Obecny.
Emocje? Pewnie.

Między innymi właśnie to tym razem serwuje nam Anna Dąbrowska w swojej najnowszej książce pod tytułem „Złote blizny”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, standardowo odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Wspaniale było przenieść się do świata Tylera, Abigail, Yui, Sary, Molly, Jaya, Monicy, Barneya, Toma, małej Avy, Patricka, pewnego psiaka Elvisa i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są świetnie wykreowani, zróżnicowani i bardzo interesujący.
Czy kogoś polubiłam? Muszę przyznać, że polubiłam tu Yuię i Abigail. Obie po przejściach, ale się nie poddały, nie załamały, przynajmniej nie do końca.
Niestety nie mogę tego samego napisać o Tylerze, czy jego siostrze albo matce. Pomimo pewnych okoliczności łagodzących, chwilami miałam ochotę ich udusić. Jak się pewnie domyślacie nie wyjawię dlaczego.
Jeśli chodzi o innych... Cóż, różnie z nimi bywało.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy emocjonalny rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja nie rozkręca się dość szybko, lecz w tym przypadku wcale nie musi. Autorka serwuje nam emocje sporymi porcjami, zwłaszcza w pewnych momentach (tak, dobrze myślicie, nie zdradzę w jakich). Nie brakowało tu zaskakujących zwrotów akcji (chociaż nie one były kluczowe), wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony już nie.


Po trzecie, emocje. Nie zabraknie ich tu, uwierzcie, oj nie zabraknie (jak wspomniałam wyżej zwłaszcza w pewnych momentach), gwarantuję. Niestety zbyt często będą to negatywne emocje... Daję za to oczywiście plusika.


Po czwarte, styl. Książka, do czego autorka już nas przyzwyczaiła, napisana jest lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu (mimo tematyki, którą porusza) czyta się ją bardzo szybko (zdecydowanie zbyt szybko, ja 'pochłonęłam ją' niemal w rekordowym tempie (zresztą jak inne powieści pisarki) i łatwo. Nie pogniewałabym się również gdyby ta historia miała jeszcze chociaż z pięćdziesiąt stron. Abigail i Tyler naprawdę 'wciągnęli' mnie do swojego smutnego świata. Przyznaję za to następnego plusa, tym razem dużego.

Po piąte, układ. Historię poznajemy tu z perspektywy Tylera i Abigail. Cieszę się, że autorka zdecydowała się tu właśnie na ten typ narracji. Nie ukrywam, że te rozdziały, które 'opowiadał' nam Tyler mnie troszkę denerwowały, jakoś nie do końca było mi z nim po drodze, ale były tu potrzebne. Bez nich ta historia nie byłaby kompletna. Leci za to kolejny plusik.

Po szóste, ważne tematy. Tak, są tu poruszane. Tym razem nie zdradzę jednak o co dokładnie chodzi. Chciałabym by każdy sam to odkrył podczas lektury. Napiszę tylko, że są związane między innymi z traumą, stratą, hejtem, żalem... Przyznam tylko, że autorka bardzo sprawnie sobie poradziła z przedstawieniem nam pewnego problemu i jego ewentualnych konsekwencji. Leci za to kolejny plus.

Po siódme, zakończenie. Warto do niego dobrnąć. Powiem jedno... Rozwala emocjonalnie i pozostawia pewien niedosyt. Daję za to oczywiście plusa.


Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że czasami by zyskać coś, co wkrótce będzie dla nas najcenniejsze, naprawdę najcenniejsze, trzeba najpierw stracić to, co takim nam się wydawało i pracować nad traumą i znieść ból...

    
Książka, tak jak inne dzieła autorki, praktycznie czyta się sama. Historia naprawdę wciąga i sprawia, że chce się być częścią życia (chociaż naprawdę traumatycznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniej litery.

Autorce ogromnie dziękuję za kolejną przygodę, ta również zostanie ze mną na dłużej. :)

Do tej historii nie miałam jakiś szczególnych oczekiwań, chciałam by autorka mnie zaskoczyła i tak też się stało, pozytywnie oczywiście. :)
Chylę czoła, gdyż domyślam się, że napisanie tej powieści z pewnością nie było łatwe... 


Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU AMARE. :)

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.