„Demony ciemności” - Sandra Robins. [PREMIEROWO]

Drogi Czytelniku...

Na wstępie chcę zaznaczyć, że znajdziemy tu między innymi sceny erotyczne, wulgaryzmy i przemoc, więc jest to powieść zdecydowanie skierowana raczej do pełnoletnich miłośników literatury.

Napięcie? Będzie.
Powrót po latach? Tak.
Gang motocyklowy? Jasne.
Mała wojna, porachunki? Obecne.
Zemsta, zazdrość? Pewnie.

Oddanie? A jakże.
Walka? Znajdzie się.
Emocje? I to sporo.
Kłamstwa? Niestety.
Pomoc? Będzie.
Miłość i wzajemne przyciąganie? Tak.
Pożądanie? Obecne.
Tajemnice, sekrety? Będą.
Przyjaźń? Oczywiście.
Niebezpieczeństwo? Cóż...
Strach i odwaga? Jasne.

Pewne wartości uznawane jako najważniejsze? Tak.

Między innymi właśnie taką mieszankę serwuje nam Sandra Robins w swojej najnowszej książce pod tytułem „Demony ciemności”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Wspaniale było przenieść się do świata Sama, Hannah, jej rodziców, Zacka, Lily, Anity, Cosmy, Louise, Edge'a, Carmy, Sparkle'a, Pięknego, Rona, Prezydenta klubu i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są bardzo dobrze wykreowani, zróżnicowani i dość interesujący. Polubiłam tu Sama, Hannah, Edge'a i pana Prezydenta. Niestety tylko ich. Przykładowo Lily czy Louise mnie ciągle denerwowały...
Czarne charaktery oczywiście też się znajdą, bez nich byłoby nudno...
Dobra, już nie piszę nic więcej. Nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Muszę przyznać, że akcja (co mnie wcale nie zdziwiło) rozkręciła się dość szybko. Później aż do samego końca ani przez chwilę nie było spokojnie, wręcz przeciwnie. Autorka serwuje nam emocje dużymi porcjami. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Sam i Hannah.


Po trzecie, styl. Książka napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwia, uprzyjemnia czytanie i sprawia, że czyta się bardzo szybko (jak dla mnie za szybko, książka mogłaby mieć jeszcze kilkadziesiąt stron...). Za to daję oczywiście plusa.

Po czwarte, układ. Historię poznajemy z dwóch perspektyw, mianowicie Hannah (głównie jej) i Sama. Ta narracja bardzo tu pasowała, uzupełniała wątki. Niestety muszę troszkę pomarudzić, chciałabym by było więcej rozdziałów, które 'opowiada' nam Sam. Były bardzo fajne. ;) Leci za to zarówno plusik, jak i minusik.


Po piąte, gang motocyklistów. Autorka barwnie i w ciekawy sposób oprowadza nas po ich świecie i 'pokazuje' zasady w nim panujące. Ponownie czułam jakbym sama należała do tej wielkiej 'rodziny'. Ani przez chwilę się nie nudziłam. Przyznaję za to plusika.

Powieść, mimo wszystko jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że nigdy niczego nie można być pewnym, nawet osób, które teoretycznie znamy bardzo dobrze.


Książka, tak jak inne książki autorki, praktycznie czyta się sama. Historia oczywiście wciąga i sprawia, że chce się być częścią życia (chociaż momentami naprawdę niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniej kropki.


Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę.

Czekam na kolejne tomy tego cyklu do uzupełnienia historii naszych klubowiczów i pewnych trzech dziewczyn. Tak więc, poproszę historię Lily i Anity.
Polubiłam tych łobuzów (i łobuzice). ;)


Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ WCZEŚNIEJSZEGO PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ AUTORCE. :)


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.