„Sekrety domu Bille I” - Agnieszka Janiszewska.

Drogi Czytelniku...

Pewne mieszkanie? Tak.
Pewien mecenas i jego rodzina? Jasne.
Pewna gosposia? Obecna.

Realia sprzed lat? Będą.
Walka? Nieustanna.
Pomoc? Znajdzie się.
Kłopoty? Są.
Chęć zmian? Oczywiście.
Szokujące zaręczyny i ślub? Pewnie.
Kontrowersje? Nie inaczej.
Trudne relacje rodzinne (i nie tylko)? Nie obędzie się bez tego.
Sekrety? Cóż...
Między innymi właśnie to serwuje nam Agnieszka Janiszewska w swojej najnowszej książce pod tytułem „Sekrety domu Bille I”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, standardowo odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Jest to tom pierwszy cyklu Sekrety domu Bille.


Miło było przenieść się do świata Juliana, Róży, Urszuli, Zuzanny, Filipa, Jacka, Adriana, Michała, Teresy, Marianny, Staszka i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani i zróżnicowani. Muszę przyznać, że niestety nie polubiłam tu nikogo, no może trochę Zuzannę. Praktycznie każdy miał coś na sumieniu, mniejsze lub większe przewinienia i czymś mnie zdenerwował (niektórzy nawet bardzo)...
Wiadomo, jak to persony z tamtych czasów i niektórych kręgów bywały (i bywają nadal). Ja jestem w stanie wiele zrozumieć, lecz nie rzeczy, które niektórzy tu nawyprawiali (oczywiście nie zdradzę dokładnie co mam na myśli).
Dobra, już nie pisnę nic więcej. Nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że nie jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie, jednak wcale tu nim być nie musi. Muszę przyznać, że akcja rozkręca się swoim tempem. Chwilami nie było spokojnie. Autorka nie serwuje nam emocji dużymi porcjami, no może w pewnych momentach (oczywiście nie zdradzę jakich). Brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji (nie były tu takie kluczowe), lecz nie wywoływania w nas skrajnych uczuć oraz problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Ula i Róża.


Po trzecie, styl. Książka napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego, więc szybko i łatwo się ją czyta. Lektura minęła mi dość fajnie. Daję za to plusika.

Po czwarte, zakończenie. Warto do niego dotrzeć, zdecydowanie. Może nie było jakoś specjalnie zaskakujące, lecz nawet tu pasowało (mimo tego, co spotkało pewną personę). Leci za to plusik.

Powieść jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że różnice i wszelakie podziały przestają mieć znaczenie gdy w grę wchodzą uczucia, chociaż plotki, 'dobre rady' i złośliwości (i nie tylko) zostają i potrafią skutecznie uprzykrzyć życie i zasmucić...


Książka nie do końca czytała się sama. Historia nawet wciąga, niestety nie zawsze sprawiała, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów (było dosłownie kilka takich momentów), mimo to nie chciałam opuszczać go aż do samego zakończenia, przynajmniej w tym tomie.


Autorce dziękuję za tę przygodę, była... cóż, ciekawym doświadczeniem.
Myślę, że taka historia może zdarzyć się nawet w naszym najbliższym sąsiedztwie, nigdy nie wiadomo...


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU ZACZYTANI. :)


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.