„Na ogonie złoczyńcy” - Karina Łagowska.

Drogi Czytelniku...

Zwierzęcy detektywi? Są.
Zaginięcia? Oczywiście
Trudne śledztwo? Tak.

Liczne poszlaki? Będą.
Tajemnice? Bez nich byłoby nudno.
Niespodzianki? Pewnie.

Przerażające odkrycie? Jasne.
Liczne przygody? Są tu bardzo istotne.

Między innymi właśnie to znajdziemy w debiutanckiej książce Kariny Łagowskiej pod tytułem „Na ogonie złoczyńcy”.
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Wspaniale było przenieść się do świata zwierzaków: Agathy, Teodora, Matyldy, Larysy, królowej mrówek, Sandry, Zorby, Cecka, Małgorzaty, Oskara, Stefana, Heleny, Henriego, Nany, Samuela, Julii, Bożydara, Tereski, Edgara, Asi, Zuzy, Emila, Dafne, pewnej dziewczynki, pewnej pani, pewnej babci i innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są nimi liczne zwierzaki. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i dość interesujący.
Czy kogoś polubiłam? Tak, niemal wszystkich. Nie można było inaczej.
Dawno tak nie miałam.
Tak, dobrze myślicie, nie podam powodu.
Nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Wprawdzie akcja rozkręca się swoim tempem, jednak niemal przez całą powieść coś się dzieje. Autorka chwilami serwuje nam emocje naprawdę sporymi porcjami. Nie brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony. Dodam jeszcze, że fabuła wciągnęła mnie niemal od pierwszych stron, była świeża, fajna.


Po trzecie, styl. Książka napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwiało i bardzo przyśpieszało czytanie. Leci za to oczywiście plusik. Chciałabym tylko pomarudzić, że książka ta mogłaby być nieco dłuższa... Tak chociaż o pięćdziesiąt stron i mieć jeszcze ze dwa wątki i opisanych kilka przygód naszych zwierzaków więcej.

Po czwarte, układ. Historię poznajemy tu z perspektywy zwierzęcej z czego bardzo się cieszę. Troszkę mi czegoś takiego brakowało do przeczytanie w ostatnim czasie. Jestem bardzo za to wdzięczna. Ta książka pokazuje, że narratorem może być każdy.


Po piąte, zakończenie i przesłanie. Nie do końca właśnie takiego zakończenia się spodziewałam, coś zupełnie innego otrzymałam w rzeczywistości. Troszkę się zdziwiłam, ale bardzo pozytywnie. Autorka mnie nieco zaskoczyła. To było fajne. Oczywiście daję za to plusa. Jeśli chodzi zaś o przesłanie, znajdziemy je oczywiście. Nie zdradzę o co dokładnie chodzi, chcę by każdy czytelnik sam to odkrył, inaczej to nie miałoby sensu. Muszę za nie dać kolejnego plusa.


Powieść jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że nie wszystko trzeba brać na poważnie, czasami na niektóre rzeczy trzeba przymrużyć oczy.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia bardzo mnie wciągnęła, sprawiała, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów, choć chwilami nie miałam ochoty docierać do końca (żeby zbyt szybko nie poznać zakończenia i ich nie opuszczać).


Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę. Była dość intrygująca i nietypowa. Brakowało mi właśnie historii pisanej z perspektywy zwierzaka (królika to już zwłaszcza). Ubolewam, że jest ich tak mało na rynku).
Z niecierpliwością czekam na kolejne (jeśli powstaną) przygody naszych czworonogów.

Radzę przygotować chusteczki. Ja chwilami płakałam, ze śmiechu oczywiście.


Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU NOVAE RES. :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.