„Oops!” - Monika Cieluch.

Drogi Czytelniku...

Pewna dziewczyna? Jest.
Pewien chłopak? Obecny.
Przypadkowe (czy aby na pewno?) spotkanie? Jasne.
Pewne marzenia? Pewnie.
Uparty i przewrotny los? Nie inaczej.
Pewne różnice? Pewnie.
Walka? Nie obędzie się bez niej.
Nieszczęścia? Niestety.

Zmiany? Będą.
Kłamstwa? Znajdą się.
Problemy? Cóż...
Wyzwania? Oczywiście.
Miłość? Pewnie.

Między innymi właśnie to tym razem znajdziemy w najnowszej książce Moniki Cieluch pod tytułem „Oops!”.
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury książki.


Wspaniale było przenieść się do świata Adama, Poli, Krzysztofa, Agaty, Grzegorza, Kaśki, Łukasza, Jaśka, Kazimierza, Tima, Elizabeth, Joanny, Andzi, Annabelle, Grace, Gary'ego, Maxa 
i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. jak zawsze są bardzo dobrze wykreowani, interesujący i zróżnicowani. Czy kogoś polubiłam? Tak, Adama i Polę. To dość sympatyczne i pełne empatii osoby, choć nie mieli w życiu łatwo, niemal ciągle pod górkę (zwłaszcza ona)...
Niestety nie mogę tego powiedzieć o nikim innym. Dlaczego?
Tego oczywiście nie zdradzę. Napiszę tylko tyle, że pewną osobę chciałam udusić, w życiu nie wybaczyłabym tej osobie tego co zrobiła...


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie, jednak nie jest to w tym przypadku aż tak bardzo koniecznie. Akcja rozkręca się swoim tempem, mimo to cały czas coś się dzieje. Autorka serwuje nam emocje sporymi porcjami. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji (choć nie o nie tu chodzi) oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Pola.


Po trzecie, styl. Autorka pisze lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko (powieść do cienkich nie należy, lecz szkoda, że książka nie miała jeszcze tak z pięćdziesiąt stron...), przyjemnie i łatwo. Daję za to plusika.

Po czwarte, układ. Historię poznajemy z perspektywy Poli i Adama. Nie wyobrażam sobie żeby narracja w przypadku tej powieści była inna. Ta tu bardzo pasowała, uzupełniała wzajemnie historię dwóch pogubionych serc. Leci za to kolejny plusik.

Po piąte, zakończenie. Zdecydowanie warto do niego dotrzeć. Może nie było jakoś specjalnie zaskakujące, ale dla mnie to było fajne. Mimo wszystko jestem z niego zadowolona, nie chciałabym by było inne. Przyznaję za nie plusika.


Powieść jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że walka o marzenia nigdy nie jest łatwa, grunt to się nie poddać.


Książka, jak inne powieści autorki, praktycznie czyta się sama. Historia nawet wciąga i sprawia, że chce się być częścią życia (choć momentami dość pokręconego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do finału.


Jak zawsze bardzo dziękuję autorce za tę przygodę. :)
Naprawdę fajnie spędziłam czas podczas tej lektury, wylałam też kilka łez (na plus oczywiście)...

Jestem bardzo zadowolona z tego, że przeczytałam tę powieść.


Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ  PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU AMARE. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„The Call. Inwazja” - Peadar O'Guilín.

„Serce w grze” - Justyna Wnuk.