„O koronę Szwecji” - Tomasz Kulis.

Drogi Czytelniku...

Czasy królów? Obecne.
Pewien młody Szkot? Jest...
Polityka? Oczywiście.
Strach? Będzie.
Wewnętrzna walka? Tak.
Niebezpieczeństwo? Znajdzie się.

Tajemnice? Nie obędzie się bez nich.
Tortury? Niestety...
Królewska flota? Pewnie.
Zdrada? Sporo...

Między innymi właśnie to serwuje nam Tomasz Kulis w swojej najnowszej książce pod tytułem „O koronę Szwecji
”.
Jaki osiągnął efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury książki.

Wspaniale było przenieść się do świata Jakuba, Johana, Stanisława, Magnusa, Conora, Karola, Adama, Tomka, Alberta, Henricha, Anuli, Gustafa i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, interesujący i zróżnicowani. Czy kogoś polubiłam? Nie, niestety nikogo.
Tutaj jednak jest to plus. Dlaczego? Tego oczywiście nie zdradzę. Napiszę tylko tyle, że pewne persony chciałam po prostu udusić, w życiu nie wybaczyłabym im tego co zrobili...


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie do końca jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się swoim tempem, niewymuszenie, choć z czasem nieco przyśpiesza. Ciągle coś się dzieje. Autor serwuje nam emocje dużymi porcjami. Troszkę brakowało tu zaskakujących zwrotów akcji (choć nie o nie tu chodzi) lecz nie wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.


Po trzecie, styl. Książka, mimo specyficznego języka pasującego do czasów akcji powieści, napisana jest lekko i dość przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją dość szybko i łatwo. Daję za to plusika.

Po czwarte, zakończenie. Warto do niego dotrzeć. Pozostawia pewien niedosyt.  Nie do końca właśnie takiego się spodziewałam i to było w nim najlepsze. Leci za to plusik.

Po piąte, czasy koronacji króla Zygmunta. Ten specyficzny klimat jest tu odczuwalny i to jest fajne. Autor 'wciąga' czytelnika do niego niemal od samego początku i nas oprowadza po tych czasach w ciekawy sposób. Przyznaję za to kolejnego plusika.


Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że każdy świt przynosi nowe nadzieje i szanse a z każdej porażki i sukcesu trzeba spróbować wynieść jak najwięcej i wyciągnąć z nich lekcje...


Książka praktycznie czyta się sama, no może z małymi wyjątkami. Historia nawet wciąga i sprawia, że chce się być częścią życia (choć momentami dość niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniego zdania.


Autorowi dziękuję za tę przygodę. :)
Dość miło spędziłam czas podczas tej lektury.
Myślę, że sięgnę po inne powieści pisarza (kiedy i jeśli powstaną). :) 


Ogólna ocena - 4,5/6. :)
POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SKARPA WARSZAWSKA. :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„The Call. Inwazja” - Peadar O'Guilín.