„Krew Róży” - Rosalie Wilson.
Drogi Czytelniku...
Na wstępie chcę zaznaczyć, że jest to powieść skierowana raczej do pełnoletnich miłośników literatury, ponieważ zawiera sceny erotyczne, choć delikatne.
Tajemnice? Tak.
Poświęcenie? Cóż...
Kłamstwa? Będą.
Tarapaty, niebezpieczeństwo? Niestety.
Emocje? Oczywiście.
Strata? Hmm...
Pewna choroba? Obecna.
Totalne przeciwieństwo oczekiwań? Jasne.
Porwanie? Tak...
Mroczne sekrety i ich ujawnianie? Koniecznie.
Strach? Nie obędzie się bez niego.
Intrygi? Pewnie.
Walka z czasem? Oczywiście.
Pozorny spokój? Tak.
Zdrady? Są.
'Gra' o wszystko? Zawsze.
Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce Rosalie Wilson pod tytułem „Krew Róży”.
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Jest to czwarty i ostatni już tom cyklu Szkarłatne Ogrody.
Wspaniale było po raz kolejny przenieść się do świata Marii, Wiktora, Dagmary, Brunona, Anastazji, Elke, Yvonne, Bartosza, Dariusza, Moniki, Karola, Patryka, Eli, Paulinki, Bogny i innych.
Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.
Po pierwsze, bohaterowie. Po raz kolejny są bardzo dobrze wykreowani, zróżnicowani i dość interesujący.
Przyznam, że tym razem polubiłam tu samego Witora i oczywiście Anastazję. Lubię nadal Marię.
Niestety było mi nie po drodze z Dagmarą czy Brunonem. To nie są persony, które chciałabym mieć w swoim otoczeniu...
Nie pisnę już nic więcej, nie chcę zdradzać za dużo.
Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to zdecydowanie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się szybko, przez cały czas coś się działo. Autorka serwuje nam emocje ogromnymi porcjami. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć oraz problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Maria.
Po trzecie, emocje. Zdradzę Wam, że znajdziemy ich tu cały kalejdoskop, zwłaszcza w pewnych momentach (oczywiście nie zdradzę jakich, ale będzie ich sporo). Daję za to dużego plusa.
Po czwarte, styl. Książka, tak jak pierwsze tomy, mimo tematyki, którą porusza, napisana jest dość lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To bardzo uprzyjemnia i przyśpiesza czytanie (czyta się ją zdecydowanie za szybko). Muszę tylko pomarudzić, że chciałabym by ta historia miała tak jeszcze chociaż ze sto stron i ze dwa wątki... Muszę dać za to plusa.
Po piąte, układ. Tym razem historię poznajemy tu z kilku perspektyw, Marii (głównie jej), Wiktora, Elke, Brunona, Dagmary i Anastazji, . To było bardzo fajnie pomyślane i fajnie wyszło, według mnie bez tego ta historia nie byłaby kompletna (w końcu oni wszyscy 'grają' tu pierwsze skrzypce). Chociaż po cichu liczyłam też na rozdzialik 'widziany' oczami siostry Marii pod koniec, lecz go nie było... Leci za to zarówno plus, jak i maleńki minusik.
Po szóste, zakończenie. Było... cóż powiem, że naprawdę warto do niego dotrzeć. Było... cóż, autorka kończy w takim stylu, że... Dobra, nie piszę już nic więcej. Leci za to kolejny plus. Dodam jeszcze, że chętnie poznałabym dwa alternatywne zakończenia (tak dla porównania oczywiście).
Powieść, tak jak jej poprzedniczki, zdecydowanie nie jest lekką lekturą do poduszki.
Opowieść pokazuje, że zakochany człowiek jest w stanie dla tej jedynej osoby zrobić i oddać naprawdę wiele, może nawet wszystko, nawet dać się zniszczyć...
Książka, tak jak poprzednie tomy oczywiście, praktycznie czyta się sama. Historia mnie bardzo wciągnęła, sprawiła, że chciałam być częścią życia (chociaż bardzo ponurego i momentami bardzo niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniej litery, przynajmniej w tym tomie.
Autorce bardzo dziękuję za finał przygód Marii i Wiktora. :)
Szkoda, że to już koniec... Naprawdę wciągnęłam się w całą tę historię i będzie mi jej brakować.
Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.
Pozdrawiam, Iza.
ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU REWIZJA. :)
Na wstępie chcę zaznaczyć, że jest to powieść skierowana raczej do pełnoletnich miłośników literatury, ponieważ zawiera sceny erotyczne, choć delikatne.
Tajemnice? Tak.
Poświęcenie? Cóż...
Kłamstwa? Będą.
Tarapaty, niebezpieczeństwo? Niestety.
Emocje? Oczywiście.
Strata? Hmm...
Pewna choroba? Obecna.
Totalne przeciwieństwo oczekiwań? Jasne.
Porwanie? Tak...
Mroczne sekrety i ich ujawnianie? Koniecznie.
Strach? Nie obędzie się bez niego.
Intrygi? Pewnie.
Walka z czasem? Oczywiście.
Pozorny spokój? Tak.
Zdrady? Są.
'Gra' o wszystko? Zawsze.
Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce Rosalie Wilson pod tytułem „Krew Róży”.
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Jest to czwarty i ostatni już tom cyklu Szkarłatne Ogrody.
Wspaniale było po raz kolejny przenieść się do świata Marii, Wiktora, Dagmary, Brunona, Anastazji, Elke, Yvonne, Bartosza, Dariusza, Moniki, Karola, Patryka, Eli, Paulinki, Bogny i innych.
Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.
Po pierwsze, bohaterowie. Po raz kolejny są bardzo dobrze wykreowani, zróżnicowani i dość interesujący.
Przyznam, że tym razem polubiłam tu samego Witora i oczywiście Anastazję. Lubię nadal Marię.
Niestety było mi nie po drodze z Dagmarą czy Brunonem. To nie są persony, które chciałabym mieć w swoim otoczeniu...
Nie pisnę już nic więcej, nie chcę zdradzać za dużo.
Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to zdecydowanie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się szybko, przez cały czas coś się działo. Autorka serwuje nam emocje ogromnymi porcjami. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć oraz problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Maria.
Po trzecie, emocje. Zdradzę Wam, że znajdziemy ich tu cały kalejdoskop, zwłaszcza w pewnych momentach (oczywiście nie zdradzę jakich, ale będzie ich sporo). Daję za to dużego plusa.
Po czwarte, styl. Książka, tak jak pierwsze tomy, mimo tematyki, którą porusza, napisana jest dość lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To bardzo uprzyjemnia i przyśpiesza czytanie (czyta się ją zdecydowanie za szybko). Muszę tylko pomarudzić, że chciałabym by ta historia miała tak jeszcze chociaż ze sto stron i ze dwa wątki... Muszę dać za to plusa.
Po piąte, układ. Tym razem historię poznajemy tu z kilku perspektyw, Marii (głównie jej), Wiktora, Elke, Brunona, Dagmary i Anastazji, . To było bardzo fajnie pomyślane i fajnie wyszło, według mnie bez tego ta historia nie byłaby kompletna (w końcu oni wszyscy 'grają' tu pierwsze skrzypce). Chociaż po cichu liczyłam też na rozdzialik 'widziany' oczami siostry Marii pod koniec, lecz go nie było... Leci za to zarówno plus, jak i maleńki minusik.
Po szóste, zakończenie. Było... cóż powiem, że naprawdę warto do niego dotrzeć. Było... cóż, autorka kończy w takim stylu, że... Dobra, nie piszę już nic więcej. Leci za to kolejny plus. Dodam jeszcze, że chętnie poznałabym dwa alternatywne zakończenia (tak dla porównania oczywiście).
Powieść, tak jak jej poprzedniczki, zdecydowanie nie jest lekką lekturą do poduszki.
Opowieść pokazuje, że zakochany człowiek jest w stanie dla tej jedynej osoby zrobić i oddać naprawdę wiele, może nawet wszystko, nawet dać się zniszczyć...
Książka, tak jak poprzednie tomy oczywiście, praktycznie czyta się sama. Historia mnie bardzo wciągnęła, sprawiła, że chciałam być częścią życia (chociaż bardzo ponurego i momentami bardzo niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniej litery, przynajmniej w tym tomie.
Autorce bardzo dziękuję za finał przygód Marii i Wiktora. :)
Szkoda, że to już koniec... Naprawdę wciągnęłam się w całą tę historię i będzie mi jej brakować.
Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.
Pozdrawiam, Iza.
ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU REWIZJA. :)
Komentarze
Prześlij komentarz