„Co by było, gdyby” - Holly Miller.

Drogi Czytelniku...

Pewne dwie ścieżki? Były.
Niepewność? Cóż...
Pewne konsekwencje? Tak.
Chęć zmian? Obecne.
Strach? Uhum.
Cierpienie? Będzie.
Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce autorstwa Holly Miller pod tytułem „Co by było, gdyby”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, standardowo odsyłam do lektury, książki oczywiście.

Miło było przenieść się do świata Lucy, Caleba, Maxa, Jools, Tasha, Simona, Dylana, Ivana, Joanny, Deana, Emmy, Ryana, Nigela, Georgii, Camille i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, bardzo zróżnicowani i interesujący (zwłaszcza niektórzy).
Mogę przyznać, że nie polubiłam tu nikogo, chociaż bardzo bym chciała. Niestety nikt mnie do siebie aż tak nie przekonał...
Dobra, nie piszę nic więcej, nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja wprawdzie rozkręca się dość szybko, później wcale nie jest spokojnie, a finał... (dobra, już nic więcej nie zdradzam), ale to za mało. Autorka serwuje nam emocje ogromnymi porcjami (zwłaszcza w niektórych momentach). Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.


Po trzecie, układ. Mamy tu historię 'pokazaną' nam na dwóch płaszczyznach. Nie powiem o co dokładnie chodzi, nie chcę spojlerować. Powiem tylko, że to dość ciekawe rozwiązanie i bardzo mi się to tutaj podobało. Leci za to plus.


Po czwarte, styl. Książka, mimo tematyki, którą porusza, napisana jest lekko i przyjemnie dla oka, dzięki czemu czyta się ją łatwo i bardzo szybko. Daję za to kolejnego plusa.

Po piąte, emocje. Znajdziecie tu cały ich kalejdoskop, gwarantuję (zwłaszcza w pewnych momentach, jednak nie zdradzę oczywiście jakich). Przyznaję za to kolejnego plusa.
PS. Szykujcie chusteczki, przydadzą się, oj przydadzą... Ja ich potrzebowałam.


Po szóste, ważne tematy. Tak, są tu poruszane, nie zdradzę jednak nic ponad to, że mają związek z podejmowaniem pewnych decyzji. Napiszę tylko, że autorka dobrze sobie poradziła przedstawiając nam pewien problem i jego ewentualne konsekwencje. Leci za to plus.

Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że podjęcie pozornie nic nie znaczącej decyzji może mieć naprawdę olbrzymie konsekwencje w przyszłości, i to nie tylko dla osoby, którą ją podjęła. 


Książka praktycznie czyta się sama. Historia wciąga, sprawia, że chce się (no, może nie w niektórych momentach) być częścią życia naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniego zdania.

Autorce bardzo dziękuję za kolejną przygodę. :)

Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU MUZA. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.