„Tajemnica kucharza Pierniczka” - Alicja Sinicka.

Drogi Czytelniku...

Zapraszam tym razem na recenzję książki dla dzieci ze świętami Bożego Narodzenia w tle (choć Wigilii samej w sobie nie było).


Młodzi, ambitni i już nie tacy początkujący detektywi? Obecni.
Zima? Jest.
Zbliżające się święta? Jasne.
Świąteczny konkurs plastyczny? Będzie.
Pewne zawirowania? Oczywiście.
Sprawa zaginięcia prac konkursowych, pędzli, farb, kredek i ołówków? Niestety...
Mylne poszlaki? Są.

Tajemnice? Cóż...
Nieporozumienia? Tak.
Przyjaźń? Pewnie.

Między innymi właśnie to serwuje nam Alicja Sinicka w swojej najnowszej książce dla młodszych czytelników pod tytułem „Tajemnica kucharza Pierniczka”.
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Jest to już tom piąty cyklu Detektywi z podstawówki.


Miło było po raz kolejny przenieść się do świata Kasi, Karola, Wojtka, Toli, Nikoli, pana Grzegorza, pani Antoniny, pani Wrony, pana Włodka, pana Piotra, pani Janiny, Jurka, Ksawerego, Ani, Igi, Edmunda i innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Znów są dobrze wykreowani, dość interesujący i zróżnicowani.
Chcę zaznaczyć, iż czytając ten tom znałam treść tylko poprzedniego. Nadal lubię tu Karola, Wojtka, Kasię, Tolę, panię Jadzię. Polubiłam też panią Antoninę. Mimo pozytywnego charakteru niektórzy czasami mnie denerwowali i jakoś było mi z nimi nie po drodze (oczywiście nie napiszę kogo mam teraz na myśli).
Nie pisnę już nic więcej, nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie, jednak w tym przypadku wcale nim być nie musi. Akcja rozkręca się swoim tempem, jednak zawsze się coś działo. Nie było spokojnie ani przez chwilkę. Autorka nie serwowała nam emocji dużymi porcjami (no może w pewnych chwilach). Troszkę brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji (nie były tu takie istotne), lecz nie wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.


Po trzecie, styl. Książka (co jest zrozumiałe i konieczne w przypadku powieści dla młodszych czytelników), tak jak jej poprzedniczki, jest napisana b3ardzo lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To zdecydowanie uprzyjemnia i przyśpiesza czytanie. Muszę dać za to plusika.


Po czwarte, zakończenie. Było... cóż musicie sami się o tym przekonać. Muszę przyznać, że nie takiego rozwiązania sprawy zaginięcia naszych artystycznych choinek się spodziewałam i to było fajne (osobiście obstawiałam kogoś innego, oczywiście nie zdradzę kogo (szczerze, to moje obstawienie było aż nazbyt oczywiste, lecz myślałam, że autorka tym razem w ten właśnie sposób nas zaskoczy)).
Moi zdaniem młodsi czytelnicy również będą z niego zadowoleni. Leci za to następny plusik.


Powieść zdecydowanie jest lekką lekturą do poduszki (nie wyobrażam sobie żeby było inaczej).


Opowieść pokazuje, że czasami samotność może skłonić człowieka do rzeczy, których normalnie nigdy by ni zrobił.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia mnie nawet wciągnęła, chciałam być częścią życia naszych bohaterów i pomóc dzieciakom rozwiązać ich kolejną, piątą, już zagadkę detektywistyczną, nie chciałam go opuszczać aż do finału, naprawdę byłam ciekawa jak faktycznie się sprawy miały.


Autorce dziękuję za kolejną przygodę naszych dzieciaków. :)
Jest to następna idealna historia do czytania na głos dziecku, lecz samo również może śmiało ją czytać i mieć z tego wiele frajdy (obrazki też robią swoje).
Nadaje się również dla nieco starszych, sama przyjemnie spędziłam przy niej ten wczesno listopadowy czas. ;)


Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SKARPA WARSZAWSKA. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„The Call. Inwazja” - Peadar O'Guilín.

„Serce w grze” - Justyna Wnuk.