„Noc cudów” - Anna Stryjewska.

Drogi Czytelniku...

Zapraszam na ostatnią już, nieco spóźnioną, recenzję książki o tematyce świąt Bożego Narodzenia (nie grają tu pierwszych skrzypiec).


Pewna noc wigilijna? Jest.
Pewna nauczycielka? Obecna.
Pewne plany, które nie wyszły? Tak.

Pewien niespodziewany gość? Jasne.
Pewna historia? Oczywiście.
Pewien malarz? Będzie.
Pewna młoda kobieta? Pewnie.
Podróż w czasie? Znajdzie się.

Pewna pomoc? Koniecznie.

Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce Anny Stryjewskiej pod tytułem „Noc cudów”.
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury, książki oczywiście.

Miło było przenieść się do świata Małgorzaty, Reginy, Joanny, Gustava, Elwiry, Józefy, Katarzyny, Marii, Teresy, Henryki, Macieja, Marceliny innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i dość interesujący.
Czy kogoś polubiłam? Tak, tylko Reginę. Po prostu nie mogłam inaczej... Innych, a zwłaszcza pewnego bogacza, chwilami miałam ochotę udusić.
Tak, dobrze myślicie, nie podam powodu.
Nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że nie do końca jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Wprawdzie akcja rozkręca się swoim tempem, jednak niemal przez całą powieść coś się dzieje. Autorka chwilami serwuje nam emocje naprawdę sporymi porcjami. Nie brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Regina.


Po trzecie, styl. Książka napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego, mimo czasów, w których dzieje się ta historia (czasy przedwojenne). To ułatwiało i bardzo przyśpieszało mi czytanie. Leci za to oczywiście plusik. Chciałabym tylko pomarudzić, że książka ta mogłaby być nieco dłuższa... Tak chociaż o pięćdziesiąt stron i mieć jeszcze ze dwa wątki.

Po czwarte, magia wigilijnego wieczoru. Jest tu odczuwalna, z czego bardzo się cieszę. To troszkę zaczarowało mi ten czas w roku, czas oczekiwania. Ta historia jest kolejnym przykładem na to, że to naprawdę magiczny czas.


Po piąte, zakończenie i przesłanie. Nie do końca właśnie takiego zakończenia się spodziewałam, coś zupełnie innego otrzymałam w rzeczywistości. Troszkę się zdziwiłam, ale bardzo pozytywnie. Autorka mnie nieco zaskoczyła. To było fajne. Oczywiście daję za to plusa. Jeśli chodzi zaś o przesłanie, znajdziemy je oczywiście. Nie zdradzę o co dokładnie chodzi, chcę by każdy czytelnik sam to odkrył, inaczej to nie miałoby sensu. Muszę za nie dać kolejnego plusa.


Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że pomoc innym to najlepszy cud, jednak czasami trzeba pomóc samemu sobie.


Książka praktycznie czyta się sama (przynajmniej w większości). Historia nawet mnie wciągnęła, choć nie sprawiła, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów (tylko ze względu na czasy opisywane w tej powieści).


Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę. :)
Była inna niż powieści tego typu, z czego bardzo się cieszę. 

Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SKARPA WARSZAWSKA. :)

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.