„Z zimną precyzją” - Michael Tsokos.
Drogi Czytelniku...
Pewna lekarka medycyny sądowej? Obecna.
Dwie sprawy? Są.
Trudne śledztwa? Oczywiście.
Seria morderstw? Jasne.
Brak zaufania? Znajdzie się.
Wiele trudności? Tak.
Tajniki medycyny sądowej? Pewnie.
Tajniki kryminalistyki? Będą.
Kłamstwa? Nie obędzie się bez nich.
Niebezpieczeństwo? Nie inaczej.
Strach? Koniecznie...
Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce Michaela Tsokosa pod tytułem „Z zimną precyzją”.
Jaki osiągnął efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Miło było po raz kolejny przenieść się do świata Sabine, Rodericha, Lissy, Freda, Almuth, Sary, Markusa, Mailin i innych.
Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.
Po pierwsze, bohaterowie. Są dość dobrze wykreowani, interesujący i bardzo zróżnicowani.
Niestety nie polubiłam tu nikogo, a bardzo chciałam obdarzyć sympatią Sabine. Niestety mimo jej charakteru denerwowała mnie i jakoś było mi z nią nie po drodze.
O innych już nawet nie wspomnę... Jest to jednak w tym wypadku spory plus.
Niektórych miałam ochotę wręcz udusić za to co wyprawiali... Zwłaszcza sprawcę. Według mnie nic go nie tłumaczy.
Dobra, nie pisnę już nic więcej, nie chcę zdradzać za dużo.
Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie, jednak niewiele brakuje. Akcja rozkręca się swoim tempem, jednak zawsze się coś działo. Zdecydowanie nie było spokojnie ani przez chwilę Autor chwilami serwuje nam emocje dużymi porcjami. Nie brakowało tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Sabine.
Po trzecie, styl. Książka, przynajmniej według mnie, jest napisana dość lekkim językiem, przystępna dla każdego (pomimo tematyki, którą porusza). To zdecydowanie uprzyjemnia i przyśpiesza czytanie. Muszę dać za to plusika.
Po czwarte, układ. Książka dzieli się na dwie części, na historię o pierwszej sprawie naszej lekarki oraz ostatniej. To było fajne, choć nieco za krótkie.
Po piąte, dreszczyk emocji. Za niego muszę przyznać plusika, zdecydowanie go tu nie brakowało, oj, nie brakowało, zwłaszcza momentami...
Po szóste, zakończenie. Było... cóż, powiem, że mnie za bardzo nie zaskoczyło. Warto do niego dotrzeć. Szczerze? Myślę, że inny finał wręcz nie mógłby tu być. Leci za to mimo wszystko następny plusik.
Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.
Opowieść pokazuje, że czasami rozwiązanie trudności jest bliżej niż nam się wydaje i często nam umykają oczywistości.
Książka praktycznie czyta się sama. Historia mnie nawet wciągnęła, mimo to nie sprawia, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów (z powodu pewnych przygód bohaterów i okoliczności). Mimo wszystko nie chciałam go opuszczać aż do finału.
Autorowi dziękuję za tę przygodę.
Mam cichą nadzieję, że jeszcze powrócimy do świata Sabine (choć odniosłam wrażenie, że są to nikłe szanse). Bardzo chciałabym dowiedzieć się jakie sprawy jeszcze przyjdzie jej rozwiązywać.
Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Pozdrawiam, Iza.
ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SKARPA WARSZAWSKA. :)
Pewna lekarka medycyny sądowej? Obecna.
Dwie sprawy? Są.
Trudne śledztwa? Oczywiście.
Seria morderstw? Jasne.
Brak zaufania? Znajdzie się.
Wiele trudności? Tak.
Tajniki medycyny sądowej? Pewnie.
Tajniki kryminalistyki? Będą.
Kłamstwa? Nie obędzie się bez nich.
Niebezpieczeństwo? Nie inaczej.
Strach? Koniecznie...
Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce Michaela Tsokosa pod tytułem „Z zimną precyzją”.
Jaki osiągnął efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.
Miło było po raz kolejny przenieść się do świata Sabine, Rodericha, Lissy, Freda, Almuth, Sary, Markusa, Mailin i innych.
Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.
Po pierwsze, bohaterowie. Są dość dobrze wykreowani, interesujący i bardzo zróżnicowani.
Niestety nie polubiłam tu nikogo, a bardzo chciałam obdarzyć sympatią Sabine. Niestety mimo jej charakteru denerwowała mnie i jakoś było mi z nią nie po drodze.
O innych już nawet nie wspomnę... Jest to jednak w tym wypadku spory plus.
Niektórych miałam ochotę wręcz udusić za to co wyprawiali... Zwłaszcza sprawcę. Według mnie nic go nie tłumaczy.
Dobra, nie pisnę już nic więcej, nie chcę zdradzać za dużo.
Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie, jednak niewiele brakuje. Akcja rozkręca się swoim tempem, jednak zawsze się coś działo. Zdecydowanie nie było spokojnie ani przez chwilę Autor chwilami serwuje nam emocje dużymi porcjami. Nie brakowało tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Sabine.
Po trzecie, styl. Książka, przynajmniej według mnie, jest napisana dość lekkim językiem, przystępna dla każdego (pomimo tematyki, którą porusza). To zdecydowanie uprzyjemnia i przyśpiesza czytanie. Muszę dać za to plusika.
Po czwarte, układ. Książka dzieli się na dwie części, na historię o pierwszej sprawie naszej lekarki oraz ostatniej. To było fajne, choć nieco za krótkie.
Po piąte, dreszczyk emocji. Za niego muszę przyznać plusika, zdecydowanie go tu nie brakowało, oj, nie brakowało, zwłaszcza momentami...
Po szóste, zakończenie. Było... cóż, powiem, że mnie za bardzo nie zaskoczyło. Warto do niego dotrzeć. Szczerze? Myślę, że inny finał wręcz nie mógłby tu być. Leci za to mimo wszystko następny plusik.
Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.
Opowieść pokazuje, że czasami rozwiązanie trudności jest bliżej niż nam się wydaje i często nam umykają oczywistości.
Książka praktycznie czyta się sama. Historia mnie nawet wciągnęła, mimo to nie sprawia, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów (z powodu pewnych przygód bohaterów i okoliczności). Mimo wszystko nie chciałam go opuszczać aż do finału.
Autorowi dziękuję za tę przygodę.
Mam cichą nadzieję, że jeszcze powrócimy do świata Sabine (choć odniosłam wrażenie, że są to nikłe szanse). Bardzo chciałabym dowiedzieć się jakie sprawy jeszcze przyjdzie jej rozwiązywać.
Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Pozdrawiam, Iza.
ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SKARPA WARSZAWSKA. :)
Komentarze
Prześlij komentarz