„Technobajki i e-baśnie” - Alicja Złotkowska.

Drogi Czytelniku...

Pewien 'wojownik'? Obecny.
Pewien 'niań'? Jest.
Wirtualne przytulasy? Oczywiście.
Technologia? Jak najbardziej.
Wzajemna pomoc? Będzie.

Przyjaźń? Cóż...
Nieporozumienia? Tak.
Wiadomości? Pewnie.

Między innymi właśnie to serwuje nam Alicja Złotkowska w swojej najnowszej książce dla młodszych czytelników pod tytułem „Technobajki i e-baśnie”.
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak zawsze odsyłam do lektury, książki oczywiście.


Miło było przenieść się do świata Leszka, Adama, Kaia, Róży, Eli i innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, dość interesujący i zróżnicowani.
Polubiłam tu niemal wszystkich.
Nie pisnę już nic więcej, nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że o prawdziwym rollercoasterze nie może być mowy, przynajmniej dla mnie, powodem jest to, że historie są za krótkie by móc je oceniać je w takich kategoriach. Opowiadania rozkręcają się swoim tempem, jednak zawsze się coś działo. Nie było spokojnie ani przez chwilkę. Autorka nie zawsze serwowała nam emocji dużymi porcjami (no może w pewnych chwilach). Troszkę brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji (nie były tu takie istotne), lecz nie wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.


Po trzecie, styl. Książka jest napisana bardzo lekkim językiem, przystępnym dla każdego, zwłaszcza dla młodszych czytelników. To zdecydowanie uprzyjemnia i przyśpiesza czytanie. Muszę dać za to plusika.

 
Po czwarte, morał i przesłanie. Tak były tu obecne. Nie zdradzę oczywiście o co dokładnie chodzi, ważne by każdy czytelnik sam to odkrył. Leci za to następny plusik, ale i malutki minusik, bo czułam tu lekki niedosyt.

Powieść zdecydowanie jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że technologia nie jest ani zła, ani dobra, nie jest też ani potrzebna ani niepotrzebna, jednocześnie ma jakąś wartość, nie ma też żadnej wartości. Wszystko zależy od okoliczności.


Książka, tak jak tom pierwszy, praktycznie czyta się sama. Historia mnie nawet wciągnęła, chciałam być częścią życia naszych bohaterów i pomóc dzieciakom rozwiązać ich drugą niespodziewaną zagadkę, nie chciałam go opuszczać aż do finału, naprawdę byłam ciekawa jak dzieciaki sobie poradzą w poszukiwaniach pewnego niesfornego psiaka.


Autorce dziękuję za tę kolejną przygodę. :)
Jest to następna historia idealna do czytania na głos dziecku, lecz samo również może śmiało ją czytać, sporo się z niej nauczy.
Nadaje się również dla nieco starszych, sama przyjemnie spędziłam przy niej ten jeszcze zimny majowy czas. ;)


Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU NOVEA RES. :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Zdradliwi i wierni” - Katarzyna Wiktoria Łuczyńska.

„Mieszko. W blasku chwały” - Daniel Komorowski.