„Hotel Ritz. Marzenia o prestiżu i szczęściu” - Annette Fabiani.

Drogi Czytelniku...

Pewna kobieta? Jest.
Pozornie poukładane życie? A jakże.

Powrót dawnej miłości? O tak...
Powrót dawnych uczuć? Nie inaczej.
Wewnętrzna walka? Nie obędzie się bez niej.

Komplikacje? Znajdą się.
Problemy? Może...

Prawdziwa miłość? Koniecznie.

Pewien hotel i jego tajemnice? Obecne.

Zmiany? Pewnie
.
Znane osobistości? Są.
40 lat z życia? Oczywiście.
Trudne relacje rodzinne? Tak.
I wojna światowa? Uhum...
Dyskryminacja? Będzie.
Ofiary? Cóż...
Strata? Niestety...
Marzenia? Jasne.
Między innymi właśnie to tym razem serwuje nam Annette Fabiani w swojej najnowszej książce pod tytułem „Hotel Ritz. Marzenia o prestiżu i szczęściu”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, odsyłam do lektury.


Miło było przenieść się do świata Venetii, Bertiego, Bibi, Doreena, Evy, Patty, Percy'ego, George'a, Lizzy, Edwarda, Lawrence'a, Neda, Charliego, Margaret,Césara, Auguste'a, Marii, Davida, André, Edith, Mary, Lily i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i dość interesujący. Czy kogoś polubiłam? Venetię, jej córkę, Berniego, Evę, ich dzieci oraz pewnych mężczyzn mających się ku sobie (tak, dobrze czytacie). Inni prędzej czy później czymś mnie do siebie zniechęcili, zwłaszcza niektórzy...
Dobra, nie zdradzę już nic więcej.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to nie jest prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie, chociaż akcja rozkręca się dość szybko. Później wcale nie było spokojniej, wręcz przeciwnie. Autorka w pewnych momentach serwuje nam emocje naprawdę dużymi porcjami. Oczywiście nie brakowało tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w nas skrajnych uczuć oraz problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony, zwłaszcza Venetia.


Po trzecie, styl. Książka napisana jest nie do końca lekkim językiem, nie do końca przystępnym dla każdego, czasami zbyt poważnym tonem. To nie zawsze ułatwiało i nie zawsze przyśpieszało czytanie. Myślę jednak, że inny styl by tu nie pasował. Daję za to minusika, ale i plusika.

Po czwarte, sam hotel, postaci oraz wydarzenia historyczne. Przyznam, że odkrywanie tych aspektów było tu fajnym doświadczeniem, choć dowiedziałam się o tym niemal już po samej lekturze (tak, wiem, dziwnie to brzmi). Autorka dobrze siebie z tym poradziła. Za to również przyznaję plusa.

Po piąte, zakończenie. Przyznam, że spodziewałam się czegoś troszkę innego... wręcz czegoś przeciwnego niż to, co zaserwowała nam autorka (kto przeczytał, ten wie co mam teraz na myśli). Zdecydowanie czegoś mi w nim brakowało, lecz z drugiej strony za wiele bym nie zmieniła (oczywiście nie napiszę nic więcej żeby za dużo nie zdradzać).

Po szóste, przesłanie i ważne tematy. Tak, były tu obecne. Jak zawsze nie zdradzę jednak dokładnie jakie. Chcę by każdy czytelnik sam to odkrył podczas lektury, inaczej to nie miałoby żadnego sensu. Oczywiście leci za to następny plus.

Powieść nie do końca jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że nie mamy wpływu na własne uczucia, nie uciekniemy od tego, co czuje nasze serce oraz to, że czasami na właściwą osobę warto poczekać wiele lat.


Książka nie zawsze czytała się sama. Historia nawet mnie wciągnęła, sprawiła, że chciałam być częścią życia (chociaż momentami nieco smutnego a nawet niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniego zdania. 


Autorce dziękuję za tę przygodę. :)
Dość fajnie spędziłam czas przy tej lekturze, choć spodziewałam się po niej czegoś zupełnie innego...


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU SKARPA WARSZAWSKA. :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Zdradliwi i wierni” - Katarzyna Wiktoria Łuczyńska.

„Perfectly Imperfect” - Klaudia Grubba. [PRZEDPREMIEROWO]