„List do Mikołaja” - Anne Marie. [PRZEDPREMIEROWO]

Drogi Czytelniku...

Zapraszam na pierwszą w tym roku recenzję książki o tematyce świąt Bożego Narodzenia. Czy będą kolejne? Czas pokaże.


Pewna mała dziewczynka? Jest.
Pewien list? Obecny.
Pewne marzenia? Tak.

Czas świąt Bożego Narodzenia? Jasne.
Smutek? Niestety.
Pomoc? Pewnie.

Pewien psiak? Znajdzie się.
Magia? Na każdym kroku.
Niespodzianki? Bez nich byłoby nudno.
Pewien plan? Będzie.
Kłótnie? Cóż...
Samotność? Uhum...
Branie spraw w swoje ręce? Zdecydowanie.

Między innymi właśnie to znajdziemy w najnowszej książce Anne Marie pod tytułem „List do Mikołaja”.
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie odsyłam do lektury, książki oczywiście.

Wspaniale było przenieść się do świata Asi, Agaty, Kaśki, Tomka, Bartka, psiaka Hrabiego, Doroty, Kamila, Lidki, Patrycji, Rozalii, Włodzimierza, Anety i innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i dość interesujący.
Czy kogoś polubiłam? Tak, prawie wszystkich, zwłaszcza Asię i jej mamę (i pewnego pomocnego pana). Rzadko tak się zdarza.
Tak, dobrze myślicie, nie podam powodu. Byli też tacy, których miałam ochotę udusić...
Nie chcę zdradzać za dużo.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że nie do końca jest to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Wprawdzie akcja rozkręca się swoim tempem, jednak niemal przez całą powieść coś się dzieje. Autorka chwilami serwuje nam emocje naprawdę sporymi porcjami. Nie brakowało mi tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony. Dodam jeszcze, że fabuła wciągnęła mnie niemal od pierwszych stron, była świeża, fajna.


Po trzecie, styl. Książka napisana jest lekkim językiem, przystępnym dla każdego. To ułatwiało i bardzo przyśpieszało mi czytanie. Leci za to oczywiście plusik. Chciałabym tylko pomarudzić, że książka ta mogłaby być nieco dłuższa... Tak chociaż o pięćdziesiąt stron i mieć jeszcze ze dwa wątki.

Po czwarte, układ. Tę historię poznajemy tu z wielu perspektyw i to jest fajne. Myślę, że inna narracja nie pasowałaby tu, ta bardzo uzupełniała wątki. Przyznaję za to plusika.


Po piąte, magia świąt. Jest tu odczuwalna na każdym kroku z czego bardzo się cieszę. To troszkę zaczarowało mi ten czas w roku, czas oczekiwania. Jestem bardzo za to wdzięczna. Ta historia jest przykładem na to, że to naprawdę magiczny czas.


Po szóste, zakończenie i przesłanie. Nie do końca właśnie takiego zakończenia się spodziewałam, coś zupełnie innego otrzymałam w rzeczywistości. Troszkę się zdziwiłam, ale bardzo pozytywnie. Autorka mnie nieco zaskoczyła. To było fajne. Oczywiście daję za to plusa. Jeśli chodzi zaś o przesłanie, znajdziemy je oczywiście. Nie zdradzę o co dokładnie chodzi, chcę by każdy czytelnik sam to odkrył, inaczej to nie miałoby sensu. Muszę za nie dać kolejnego plusa.


Powieść jest lekką lekturą do poduszki.


Opowieść pokazuje, że pomoc innym to najlepszy cud, nie tylko w czasie świąt.


Książka praktycznie czyta się sama. Historia nawet mnie wciągnęła, sprawiała, że chciałam być częścią życia naszych bohaterów, choć chwilami nie miałam ochoty docierać do końca (żeby zbyt szybko nie poznać zakończenia i ich nie opuszczać).


Autorce bardzo dziękuję za tę świąteczną przygodę. :)
Z niecierpliwością czekam na kolejne tego typu historie, które zaserwuje nam autorka.


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ WCZEŚNIEJSZEGO PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU AMARE. :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Zdradliwi i wierni” - Katarzyna Wiktoria Łuczyńska.

„Perfectly Imperfect” - Klaudia Grubba. [PRZEDPREMIEROWO]