„Jak upolować pisarza?” - Sally Franson.

Drogi Czytelniku...

Wielki świat marketingu i reklamy.
Wiele osób chciałaby do niego należeć, lecz nie każdy z nich choćby domyśla się z czym to się naprawdę wiąże, jaka to presja, jakie mogą być konsekwencje nawet jednego błędu...
No własnie...

Kwestie te porusza w swojej debiutanckiej powieści pod tytułem „Jak upolować pisarza?” Sally Franson.
Po tę książkę po prostu musiałam sięgnąć.

Wspaniale było przenieść się do świata Casey, jej przyjaciółki Susan, jej szefowej Celeste, jej współpracowników - Annie, Jack'a, Lindsey oraz Simone, jej matki Louise, Bena, Ellen, Juliana, Wolfa (swoją drogą trochę dziwne imie, prawda?), Chrisa i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.

Po pierwsze, bohaterowie. Są zróżnicowani, dobrze wykreowani i interesujący. Mimo wielu zawirowań i chwil, w których nie zgadzałam się z nią, polubiłam Casey. Moją sympatię zdobyli też jej współpracownicy (oprócz Celeste (jakoś nie mogłam się do tego zmusić, ale nie zdradzę dlaczego, zapraszam do lektury)) i Ben oczywiście. Chciałabym mieć przy sobie takiego faceta.
Znienawidziłam za to Juliana i Wolfa.
Okazali się...
Heh, nie chcę nawet sobie wyobrażać jak to jest być ofiarą tego, co oni wyrabiali.
Dobra, cii, już nic więcej nie napiszę.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja wprawdzie nie pędzi do przodu jak szalona, jednak wcale nie musi. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, wywoływania w czytelniku skrajnych emocji i problemów (sukcesy  również się zdarzały), którymi pisarka obarcza na każdym kroku nasze persony, a zwłaszcza Casey.

Po trzecie, świat marketingu, reklamy i pisarzy. Sally całkowicie porwała mnie do niego, zamknęła w nim i nie wypuszcza nawet po skończonej lekturze. Czułam się tak, jakbym uczestniczyła we wszystkim, jakbym była zawsze obok Casey, jakbym z nią podejmowała decyzje, jakbym z nią próbowała nakłonić do współpracy pisarzy i pisarki (a uwierzcie chwilami to było bardzo trudne). Przyznaję za to książce plusa.


Po czwarte, ważne tematy. Bardzo się cieszę, że autorka je porusza. W dzisiejszych czasach jest to bardzo potrzebne. Za to daję powieści kolejnego dużego plusa.

Powieść jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść doskonale pokazuje, że Internet to bardzo 'magiczne' miejsce, które z jednej strony bardzo pomaga, choćby w pracy, a z drugiej może zniszczyć życie w kilka sekund oraz to, że tak modne i 'koniecznie do życia potrzebne w dzisiejszych czasach' media społecznościowe wcale takie być nie muszą, a bez nich życie jest nawet spokojniejsze. Poza tym, dodatkowo, to, że trzeba bardzo uważać komu ufasz, kogo prosisz (czasami aż pod karą groźby) o pomoc oraz że spełniania marzeń nigdy nie należy odwlekać na później.  

Książka praktycznie czyta się sama. Historia cholernie (przepraszam, musiałam) wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia (mimo iż bardzo pokręconego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniej kropki. 

Sally bardzo dziękuję za tę historię.

Zostanie ze mną na dłużej.
Czekam na następne powieści spod jej pióra. :)

Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU ZNAK LITERANOVA. :)

Komentarze

  1. Nie planuję sięgnąć po tę książkę, ale najważniejsze, że Tobie się podobało. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja dzięki tej książce (o dziwo!) ukierunkowałam swoją przyszłość. Chociaż liczę, że u mnie obejdzie się bez takich atrakcji jak u Casey ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.