„Promyczek” - Kim Holden.

Drogi Czytelniku...

Dzisiaj przychodzę do Ciebie z pytaniem, czy przyjaźń między mężczyzną a kobietą jest możliwa? Ja do dziś byłam wręcz pewna, że nie. Zawsze byłam przekonana, że jakakolwiek bliższa znajomość damsko-męska (pod warunkiem, że oboje gustują w płci przeciwnej oczywiście) kończy się przeważnie związkiem, miłością. To myślenie jednak niedawno się zmieniło za sprawą pewnej powieści. O jakiej książce mowa? Oczywiście o „Promyczku” autorstwa Kim Holden. Jest to pierwszy tom serii.


Wspaniale było przenieść się do świata Kate, której życie nie rozpieszczało i rzucało jej raz za razem kłody po nogi (powiedziałabym, że było wręcz dramatem), jej najlepszego przyjaciela i powiernika - Gusa, jego mamy Audrey, członków jego kapeli, Kellera, Maddie, Shelly, Claytona, Duncana, Petera, Sugar (matko, co za imię, w życiu bym tak dziecka nie nazwała, serio) i innych.
  
Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.

 
Po pierwsze, bohaterowie. Są świetnie wykreowani, barwni i interesujący. Dużą niespodzianką i zaskoczeniem była dla mnie relacja Kate i Gusa, szczera przyjaźń i oddanie. Miło było dla odmiany przeczytać o osobach, o których możemy założyć, że z góry mimo długotrwałej znajomości nie połączy związek i miłość. Za to ode mnie ogromy plus. Nie dało się ich oczywiście nie polubić. Zresztą nie tylko ich, przykładowo mama Gusa, wspaniała kobieta. Opiekuńcza, zrobi dla bliskich wszystko, jednocześnie nie wtrąca się, zawsze pomoże. Wraz z kolejnymi stronami dziękowałam autorce za to, że postawiła na drodze Kate wspaniałe osoby - chłopaków z zespołu Gusa, Claytona, Duncana, Petera, a w końcu
Kellera. Była to miła rekompensata za to, co spotkało ją w przeszłości.
Za to Sugar (matko jak tylko widzę to imię mam ochotę płakać ze śmiechu) i Maddie, one to mnie irytowały i denerwowały niemal przez cały czas. Miałam nimi ochotę potrząsnąć za to jak traktowały Kate, ogólnie za sposób bycia i przemówić do rozsądku.

Po drugie, zespół Gusa. Cholera, ja chcę posłuchać tych piosenek, tych głosów, doświadczyć tych emocji na żywo i poznać członków teraz, zaraz! Bije pokłony dla autorki za niemal namacalną obecność czytelnika podczas koncertu, prób czy nagrań piosenek. Łza kręci mi się w oku już na samą myśl... Dotychczas nigdy czegoś takiego nie poczułam. Dziękuję za to. To kolejny ogromy plus dla powieści.


Po trzecie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że rollercoaster to niedopowiedzenie. Nie wiedziałam nawet kiedy dotarłam do ostatniej kartki. Od pierwszej do ostatniej strony książka trzyma w napięciu, akcja nie zwalnia i gra na emocjach czytelnika (stanowczo za często). Zwłaszcza pod koniec. Jeśli chodzi o zakończenie - wbiło mnie w fotel, dosłownie. Nim przeczytałam te ostatnie wersy musiałam niejednokrotnie wziąć oddech, odłożyć książkę, ochłonąć i wycierać oczy nim skończyłam.


Książka praktycznie czyta się sama, historia wciąga, sprawia, że aż chce się być częścią życia bohaterów, ich losów. Z zapartym tchem czeka się na jej finał, który wyciśnie z czytelnika niemal wszystkie siły.


Nie jest to kolejna historia idealna do czytania do poduszki.

Powieść wzrusza i pokazuje, że mimo przeciwności losu musimy żyć nadal, walczyć o każdy dzień i szczęście. Życie jest za krótkie by się załamywać i poddawać. 


Gwarantuję, że chusteczki będą potrzebne, mi były. Zwłaszcza przy końcu. I to dużo, bardzo, bardzo dużo.


Autorce dziękuję za tę historię. Zostanie ze mną na dłużej. Wyryła się głęboko w moim sercu. Z lekturą drugiego tomu na pewno nie będę czekała długo.


Ogólna ocena - 6/6. :) (Gdybym mogła dałabym i 16)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.