„Mroczny duet” - Victoria Schwab.

Drogi Czytelniku...

Skoro już wiem, jak według Victorii Schwab byłoby, gdyby wszystkie nasze najgorsze koszmary przybrały realny kształt i zaczęły chodzić sobie spokojnie wśród nas, skoro już wiem jaka była jej 'wizja' tego, pomyślałam, że niczym mnie już nie zadziwi.
Jak bardzo się pomyliłam...
„Mroczny duet” niejednokrotnie mnie zaskoczył.
Jest to drugi i zarazem kończący serię tom.


Wspaniale było po raz kolejny przenieść się do świata bardzo odważnej Kate, Augusta, jego przybranej rodziny: rodziców - Henry'ego oraz Emily, siostry Ilsy (swoją drogą, bardzo podoba mi się to imię, jest oryginalne i ciekawe), Soro, Alice, Teo, Bei, Liama, Rileya, Harrisa, Ani, Jacksona, Phillipa i innych.


Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.


Po pierwsze, bohaterowie.
Są dobrze wykreowani, interesujący i bardzo zróżnicowani, są tacy realni, niemal 'namacalni'... Niczego mi w nich nie brakowało. Ponownie poczułam jakbym Augusta i Kate znała całe życie, jakbym była ich dobrą znajomą, która tylko przypadkiem nie uczestniczy w ich życiu (co oczywiście byłoby lepsze dla mojego bezpieczeństwa).
Na nowo polubiłam Kate, mimo tego, że się zmieniła (nie zdradzę czy na lepsze czy gorsze, by poznać odpowiedź zapraszam do lektury). Lubię ją za jej siłę, wiarę, chart ducha i to, że z determinacją walczyła o to, czego pragnęła mimo ceny, jaką przychodziło jej za to płacić.
Jeśli zaś chodzi o Augusta i Ilsę, cóż ich oczywiście również lubię, lecz, co stwierdzam ze smutkiem (liczyłam, że w tym tomie będzie troszkę inaczej), zmieniłabym w nich to i owo. Stworzyłabym ich, jakby to ująć, mniej na podobieństwo człowieka.
Alice (nie tylko jej zresztą, lecz nic więcej nie dodam by nie zdradzić za dużo) szczerze znienawidziłam, muszę jednak przyznać, że się jej nie bałam tak, jak myślę, że czytelnik w tym wypadku powinien... Dlaczego? Sądzę, że przekonajcie się sami sięgając po tę książkę.


Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy
rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja praktycznie od początku pędzi, nie daje wytchnąć czytelnikowi. Victoria zaserwowała naszym personom jeszcze więcej niespodzianek, pułapek, niewiadomych i niebezpieczeństw niż poprzednio. Nie można się nudzić ani przez chwilę. Ja nie raz, nie dwa niemal wstrzymywałam oddech.

Po trzecie, zakończenie. Szczerze? Liczyłam na nieco inne. Ale wiecie co? Najgorsze jest to, że wiem, że inne być nie mogło. Myślę, że inne by tu nawet nie pasowało. Przyznaję (pomimo lekkiego wkurzenia się na nie) autorce plusa dla książki.


Po czwarte, świat. Bardzo podoba mi się w nim to, w jaki sposób jest przedstawiony, czyli barwnie, z wieloma szczegółami oraz jego podział i nazwy miast.


Po piąte, potwory. Ponownie dobrze nam znane z pierwszej części stwory: Sunaj, Corsaj i Malchaj. Tak, dobrze się domyślacie, nie zdradzę, które z nich są najgroźniejsze, najbardziej okrutne, w jaki sposób powstają, czym się żywią, jak wyglądają. Uwierzcie mi na słowo po raz kolejny autorka w tej kwestii się spisała i barwnie to przedstawiła. Przypomnę tylko, że jednego z nich nie muszą się bać osoby, które mają 'czystą' duszę i nic bardzo poważnego na sumieniu (mam tu na myśli przykładowo morderstwo), o ile nie jest akurat blisko zatracenia się z głodu oczywiście. Czy tym razem to się zdarzyło? By poznać odpowiedź na to pytanie zapraszam do lektury.
Żadnego z nich nie chciałabym spotkać nocą na swojej drodze...
Dodam jeszcze, że w tym razem poznamy też czwarty rodzaj potwora (innego niż trzy pozostałe), który nieźle namiesza w życiu naszych bohaterów, oj nieźle...
Choć odrobinę zaintrygowani? Mam nadzieję, że tak.


Po szóste, muzyka. Uwierzcie mi, po lekturze tej pozycji Wasze spojrzenie na nuty i melodię bardzo się zmieni.
Po raz kolejny muszę przyznać, że muzyka jako broń i jednocześnie środek, dzięki któremu można zdobyć energię życiową jest fajnym pomysłem (moim zdaniem tu jest to nawet lepiej 'uchwycone' i przedstawione niż w poprzedniej części).


Po siódme, pewne współczesne wiersze. W tekście możemy kilkakrotnie je spotkać. To fajny zabieg. Mi dobrze się je czytało. Poniżej podam mały przykład:

„Stoi sama
w gabinecie
z pistoletem
 w ręku

kiedy zimne powietrze
całuje jej szyję
i głos
szepcze
Katherine
odbicie
czerwonych oczu
w oknie
odwraca się
podnosi broń
lecz nie jest
dość szybka
potwór
w czarnym garniturze
przyciska ją
do okna
pistolet zniknął
jej dłonie są puste
lecz palce
przechodzą
gdy szyba
pęka
trzaska
łamie się
a ona zaczyna
spadać”


Po ósme, ponownie pewna rymowanka. Niestety nie mogę jej tu przytoczyć, ponieważ zdradziłoby to zbyt wiele treści. Jak zapewne pamiętacie, bardzo przypadła mi do gustu, nawet nauczyłam się jej na pamięć. Fajnie, że i tu się przewinęła. :)

Powieść nie jest kolejną lekką lekturą do poduszki, oj nie jest.


Opowieść pokazuje, że nikt do końca nie jest dobry lub zły oraz to, że mając odpowiednią motywację, chęci i powody każdy może się zmienić (nie tylko na lepsze niestety).


Książka praktycznie czyta się sama. Historia wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia (mimo iż ogromnie niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniej kropki.


Autorce bardzo dziękuję za tę historię.
Szkoda, że to już koniec...


Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA. :)

Komentarze

  1. Najbardziej zaintrygował mnie motyw muzyki i wierszy.
    Jeśli chodzi o potwory - ja też nie chciałabym spotkać żadnego w nocy. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, uwierz mi, masz rację, nie chciałabyś.
      Wiersze Ci się spodobają, choć nie koniecznie sama ich tematyka.
      Co do muzyki, cóż, to już osobny temat.

      Usuń
  2. Pierwszy tom bardzo mi się podobał i nie mogę doczekać się, gdy sięgnę po ten. Bardzo ciekawi mnie te zaskakujące zakończenie o którym wszyscy wspominają w swoich recenzjach :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.