„The Call. Inwazja” - Peadar O'Guilín.

Drogi Czytelniku...

Bohaterowie znani nam z pierwszego tomu myśleli, że przeżycie Wezwania (ci, którzy czytali wiedzą o co chodzi) było najgorszym co może ich spotkać, że od teraz mogą wieść w miarę normalne życie bez obaw, że koszmar znowu powróci.
Ale czy to w ogóle było możliwe? Czy nie były to tylko piękne złudzenia, marzenia, których nie można było tak naprawdę nigdy zrealizować?

Po prostu musiałam sięgnąć po drugi tom serii, po książkę pod tytułem „The Call. Inwazja” autorstwa Peadara O'Guilina, musiałam poznać zakonczenie tej historii.
Jest to drugi, ostatni (a wielka szkoda) tom cyklu The Call.

Wspaniale było ponownie przenieść się do świata Nessy, jej rodziców, Anto, Liz, Angeli, Aoife, pani Alanny Breen, pani Taaft, Nabila, Melanie, potwornych Sídhe i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.

Po pierwsze, bohaterowie. Cieszę się, że po raz kolejny się nie zawiodłam, że śmiało mogę napisać, że są zróżnicowani, dobrze wykreowani i bardzo interesujący. Niczego mi w nich nie brakowało.
Na nowo polubiłam Nessę i Anto. Chciałabym mieć ich chart ducha, determinację i odwagę (tym razem wydawało mi się, że mieli ją jeszcze większą niż poprzednio).

Po drugie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy rollercoaster, bynajmniej dla mnie. Akcja początkowo płynie wolniej, jednak nie na długo. Po chwili pędzi już jak szalona. Nie zwalnia aż do ostatniej strony. Autor dawkuje czytelnikowi emocje nierównomiernie, raz 'zrzuca' na czytelnika prawdziwą bombę, raz daje odetchnąć (oczywiście na tyle, na ile to możliwe). Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji i wywoływania w czytelniku skrajnych emocji.

Po trzecie, zakończenie. Niestety muszę to napisać, krótko: nie, nie i nie, jeszcze raz nie, jestem na nie (przynajmniej w większości kwestii). Czuję niedosyt, duży niedosyt. Najgorsze jest to, że nie mogę powiedzieć dokładnie dlaczego by nie zdradzić za wiele. To i owo na pewno bym zmieniła, a co najważniejsze, dopowiedziałabym kwestię kilku osób, autor stanowczo za mało 'miejsca' poświęcił ich wątkowi.

Po czwarte, świat. Peadar porwał mnie do niego ponownie i zamknął na dobre. Czułam się tak, jakbym uczestniczyła we wszystkim, jakbym widziała wszystko na własne oczy (nie powiem, niekiedy tego żałowałam). Cóż, 'sceny', które miałam przed oczami praktycznie nigdy nie były dla mnie miłe... Autor opisał wszystko barwnie i ze szczegółami, co jest zdecydowanie ogromnym plusem dla powieści.
Po raz kolejny niektórych scen nie radzę czytać z pełnym żołądkiem, a tym bardziej podczas jedzenia (choć mam nadzieję, że mało kto nie szanuje tak książki). Efekt może być nieprzyjemny, oj nieprzyjemny...

Tak jak w przypadku pierwszego tomu, powieść ta stanowczo nie jest lekką lekturą do poduszki. W żadnym jednak razie nie odradzam czytania tej pozycji po nocach, opcja ta zwiększy tylko doznania podczas lektury, na czym zapewne zależy autorowi.

Opowieść pokazuje, że w obliczu rychłej śmierci człowiek zdolny jest do najokropniejszych czynów, nawet zdrady i poświęcenia wielu innych istnień, byle tylko ocalić własne życie (jednak na szczęście zdarzają się wyjątki wierne i odważne do samego końca) oraz siłę i znaczenie obietnic składanych innym.

Książka praktycznie czyta się sama. Historia wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia (mimo iż ogromnie niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do ostatniego zdania. 

Autorowi bardzo dziękuję za tę historię.

Szkoda, że ta przygoda dobiegła już końca.

Ogólna ocena - 5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


ZA EGZEMPLARZ I MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA KSIĄŻKI DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU CZWARTA STRONA. :)

Komentarze

  1. Nie jest to mój klimat, ale najważniejsze,że Tobie się podobało. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi bardzo się podobało. :)

      Ostatnio mam 'fazę' właśnie na tego typu książki.

      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Wiesz, że nie lubię Twoich recenzji? Uwielbiam je! Piszesz, o czym jest fabuła książki, a jednocześnie nie zdradzasz za wiele, co tylko wzmacnia ciekawość czytającego. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już tyle słyszałam na temat tej książki, że to aż dziwne, że jeszcze się za nią nie zabrałam. Tylko, że słyszałam różne opinie. Ponoć są osoby, które albo kochają tę książkę albo uważają, że jest beznadziejna. Także nie wiem jak się do tego odnieść bo jeszcze nie czytałam, ale zdecydowanie raczej sięgnę po nią.
    http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/06/buntowniczka-z-pustyni-alwyn-hamilton.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej wyrobić sobie własne zdanie. :)
      Sięgnij i zobaczymy jak będzie. :)

      Pozdrawiam.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.