„Ja cię kocham, a ty miau” - Katarzyna Berenika Miszczuk.

Drogi Czytelniku...

Świat sztuki? Tak.
Kocie życie, dylematy i zwyczaje? Stanowczo.
Kot w roli śledczego? Jasne.
'Uroki' zimy? Pewnie.
Nieporozumienia? Zdarzą się.
Duże pieniądze? Będą...
Ogromny spadek? Nie inaczej.

Okazała posiadłość? Oczywiście.
Zbrodnie? Niestety.
Intryga? No, cóż...
Śmiech? Obecny.
Między innymi właśnie serwuje nam Katarzyna Berenika Miszczuk w swojej najnowszej książce pod tytułem „Ja cię kocham, a ty miau”. 
Jaki osiągnęła efekt? By poznać odpowiedź na to pytanie, jak co recenzję, odsyłam do lektury.

Wspaniale było przenieść się do świata kocura Lorda, jego właścicielki Ali, Witka, Jana, Jana, pana Stefana Śmietańskiego, Konrada, Sylwii, Eryka, Pawła, Klaudii, Zuzanny, Emila, Sebastiana, Sandry, Roberta oraz jego kotki i innych.

Na pewno zastanawiacie się jakie są moje odczucia po lekturze.
Już odpowiadam.

Po pierwsze, historia opowiedziana czytelnikowi przez kota. Tak, dobrze widzicie, to nie błąd, przez kota. Cóż, przyznam, że to ciekawy zabieg. Wcześniej nie trafiłam na to w żadnej książce. Fajne jest również to, że możemy trochę poznać kocie zwyczaje i dylematy. Ja na przykład nie mam kota w domu, a teraz wiem mniej więcej czego mogę się spodziewać jeśli będę kiedyś chciała przygarnąć przedstawiciela tego gatunku. Daję za to plusika.

Po drugie, bohaterowie. Są dobrze wykreowani, zróżnicowani i interesujący. 
Alę, kocura Lorda, Roberta i Eryka polubiłam niemal od razu. Za to na przykład Witka czy pana Śmietańskiego wprost przeciwnie, nie przypadli mi do gustu. Z resztą różnie bywało. Każdy ma coś na sumieniu, mniejsze lub większe przewinienia.
Dobra, nie pisnę już nic więcej, nie chcę zdradzać za dużo.


Po trzecie, fabuła. Nie chcę nikomu zdradzać tu szczegółów, jednak powiem, że to prawdziwy rollercoaster, przynajmniej dla mnie. Akcja rozkręca się dość szybko. Nie zwalnia do samego końca. Autorka serwuje nam emocje sporymi porcjami. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji oraz wywoływania w nas skrajnych uczuć i problemów, którymi obarczone są na każdym kroku nasze persony.

Po czwarte, emocje. Zdradzę Wam, że znajdziecie ich tu całkiem sporo, na przykład często się śmiałam. Daję za to plusa.

Po piąte, ciekawe zadania. Pan Śmietański dawał naszym uczestnikom konkursu (nic więcej nie pisnę) co kilka dni zadanie do wykonania, przyznam, że były dość interesujące, zwłaszcza jedno (jestem pewna, że gdy przeczytacie książkę od razu będziecie wiedzieli o które mi chodzi). Brawa dla pani Katarzyny za pomysłowość. Leci za to kolejny plusik.

Po szóste, zakończenie. Szczerze? Nie do końca właśnie takiego finału się spodziewałam, autorka troszkę mnie zaskoczyła. Oczywiście za to również leci plus. 

Powieść jest lekką lekturą do poduszki.

Opowieść pokazuje, że nic nam łatwo w życiu nigdy nie przyjdzie. Nie warto łasić się na z pozoru łatwy (tym bardziej ogromny) zysk, to się nigdy dobrze nie kończy.

Książka praktycznie czyta się sama. Historia wciąga, sprawia, że chce się być częścią życia (chociaż bardzo pokręconego i momentami naprawdę niebezpiecznego) naszych bohaterów i nie opuszczać go aż do poznania finału. 

Autorce bardzo dziękuję za tę przygodę. Mam nadzieję, że w przyszłości powstaną kolejne tomy przygód sprytnego kocura Lorda i jego pani Ali. Jeśli tak będzie, na pewno po nie sięgnę. :)


Ogólna ocena - 5,5/6. :)
POLECAM, POLECAM, POLECAM.
Warto po nią sięgnąć.


Pozdrawiam, Iza.


Komentarze

  1. Uwielbiam tę książkę ! Lord skradł moje serce już na samym początku książki.Mam nadzieje że autorka jeszcze coś o nim napisze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również go uwielbiam. :D Też mam taką nadzieję. :P

      Usuń
  2. Pani Miszczuk jak zwykle zaskoczyła swoją kolektywność. A Lord jest cudny !

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Cenny dług” - Marika Borula.

„Dziesięć poniżej zera” - Whitney Barbetti.

„Złote blizny” - Anna Dąbrowska.